„Nikt nie zostaje terapeutą w nadziei, że stanie się bogaty”.
Prawie 20 lat temu wpadłem w głęboką depresję. To narastało przez długi czas, ale kiedy miałem coś, co nadal nazywam „awarią”, wydawało się, że wydarzyło się to wszystko naraz.
W czasie wakacji dostałem tydzień wolnego od pracy. Ale zamiast wykorzystać ten czas na przebywanie z bliskimi lub wyruszyć na wakacyjne przygody, zamknąłem się w swoim mieszkaniu i odmówiłem wyjazdu.
W ciągu tego tygodnia szybko się pogarszałem. Nie spałem, zamiast tego nie spałem całymi dniami, oglądając to, co się stało na kablu.
Nie zostawiłem swojej kanapy. Nie brałem prysznica. Zamknąłem rolety i nigdy nie zapalałem światła, zamiast tego żyłem w blasku tego telewizora. Jedynym jedzeniem, które jadłem, przez 7 dni bez przerwy, były Thin Pszenne zanurzone w twarogu, zawsze trzymane na podłodze w zasięgu ręki.
Kiedy moja „staykacja” dobiegła końca, nie mogłem wrócić do pracy. Nie mogłem wyjść z domu. Sam pomysł zrobienia albo przyspieszył bicie mojego serca, jak i kręciło mi się w głowie.
To mój tata pojawił się na progu i zdał sobie sprawę, jak źle się czuję. Umawiał mnie od razu na wizyty u lekarza rodzinnego i terapeutę.
Wtedy było inaczej. Jeden telefon do mojej pracy i zostałem umieszczony na płatnym urlopie dla zdrowia psychicznego, który zapewnił mi cały miesiąc na powrót do zdrowego miejsca.
Miałem dobre ubezpieczenie, które pokrywało wizyty terapeutyczne, więc mogłem sobie pozwolić na codzienne wizyty, kiedy czekaliśmy na leki, które zostały mi przepisane. W żadnym momencie nie musiałem się martwić, jak zapłacę za którykolwiek z nich. Musiałem się tylko skupić na wyzdrowieniu.
Gdybym miał dzisiaj podobne załamanie, nic z tego nie byłoby prawdą.
Gdy terapia jest poza zasięgiem
Jak wszyscy w tym kraju, w ciągu ostatnich dwudziestu lat doświadczyłem zmniejszonego dostępu do niedrogiej opieki zdrowotnej, a zwłaszcza niedrogiej opieki psychiatrycznej.
Dziś moje ubezpieczenie obejmuje ograniczoną liczbę wizyt terapeutycznych. Ale wiąże się to również z rocznym odliczeniem w wysokości 12 000 USD, co oznacza, że udział w terapii prawie zawsze powoduje, że i tak muszę całkowicie płacić z własnej kieszeni.
Coś, co nadal robię przynajmniej kilka razy w roku, choćby po to, by sprawdzić i ponownie skalibrować moje myśli.
Prawda jest taka, że jestem osobą, dla której prawdopodobnie zawsze lepiej byłoby mieć regularne wizyty terapeutyczne. Ale w obecnych okolicznościach, jako samotna mama prowadząca własną firmę, nie zawsze mam środki, aby to osiągnąć.
I niestety często, gdy najbardziej potrzebuję terapii, najmniej mnie na nią stać.
Walka, w której nie jestem sam.
Żyjemy w społeczeństwie, które lubi wskazywać palcem na chorobę psychiczną jako kozła ofiarnego wszystkiego, od bezdomności po masowe strzelaniny, ale obarczając tę winę, wciąż nie nadajemy priorytetowi udzielenia ludziom pomocy, której potrzebują.
To wadliwy system, który nikomu nie zapewnia sukcesu. Ale nie tylko ci, którzy potrzebują opieki psychiatrycznej, cierpią z powodu tego systemu.
To także sami terapeuci.
Punkt widzenia terapeuty
„Nikt nie zostaje terapeutą w nadziei, że stanie się bogaty” - mówi Healthline nastoletni terapeuta John Mopper.
„Możliwość robienia tego, co robię, to najbardziej niesamowita rzecz na naszej planecie” - mówi. „Fakt, że każdego dnia mogę usiąść naprzeciwko od sześciu do ośmiu nastolatków i prowadzić od 6 do 8 godzin rozmów, mam nadzieję, że wpłynę na czyjś dzień w pozytywny sposób i otrzymam za to wynagrodzenie? Szczerze mówiąc, każdego ranka budzę się we mnie”.
Ale to właśnie ta część zarabiania może czasami osłabić pracę, którą próbuje wykonać większość terapeutów.
Mopper jest współwłaścicielem Blueprint Mental Health w Somerville, New Jersey. Zespół składa się z niego i jego żony Michele Levin, a także pięciu terapeutów, którzy dla nich pracują.
„Jesteśmy całkowicie poza siecią ubezpieczeniową” - wyjaśnia. „Terapeuci, którzy nie biorą ubezpieczenia, zwykle są źle oceniani przez niektórych ludzi, ale prawda jest taka, że gdyby firmy ubezpieczeniowe płaciły uczciwą stawkę, bylibyśmy bardziej otwarci na wejście do sieci”.
Jak więc dokładnie wygląda „uczciwa stawka”?
Analiza prawdziwego kosztu terapii
Carolyn Ball jest licencjonowanym doradcą zawodowym i właścicielem Elevate Counselling + Wellness w Hinsdale, Illinois. Mówi Healthline, że istnieje wiele czynników, które wpływają na ustalenie stawki za terapię.
„Jako prowadzący prywatną praktykę kieruję się swoim wykształceniem i doświadczeniem, a także rynkiem, kosztami wynajmu w mojej okolicy, kosztami wyposażenia biura, kosztami reklamy, dalszej edukacji, honorariów, ubezpieczenia i wreszcie, kosztów utrzymania - mówi.
Podczas gdy sesje terapeutyczne zwykle kosztują pacjentów od 100 do 300 dolarów za godzinę, wszystkie wyżej wymienione koszty pochodzą z tej opłaty. Terapeuci mają własne rodziny, którymi muszą się zająć, i własne rachunki do zapłacenia.
Problem z ubezpieczeniem
Praktyka firmy Ball to kolejna praktyka, która nie bierze ubezpieczenia, szczególnie ze względu na niską stawkę wynagrodzenia oferowaną przez firmy ubezpieczeniowe.
„Jedną rzeczą, z której ludzie nie zdają sobie sprawy, jest to, jak różni się godzina terapii od innych zawodów medycznych” - wyjaśnia Ball. „Lekarz lub dentysta może przyjąć do ośmiu pacjentów na godzinę. Terapeuta widzi tylko jeden”.
Oznacza to, że chociaż lekarz może być w stanie zobaczyć i wystawić rachunek za nawet 48 pacjentów dziennie, terapeuci są zwykle ograniczeni do około 6 płatnych godzin.
„To ogromna różnica w dochodach!” - mówi Ball. „Szczerze wierzę, że praca terapeuty jest tak samo ważna jak praca innych lekarzy, ale wynagrodzenie jest znacznie niższe”.
Co więcej, rozliczenie za pośrednictwem ubezpieczenia często wiąże się z dodatkowymi kosztami, według psycholog klinicznej dr Carli Manly.
„Biorąc pod uwagę charakter rozliczeń ubezpieczeniowych, wielu terapeutów musi podpisać umowę z usługą rozliczeniową. Może to być zarówno frustrujące, jak i kosztowne”- mówi, wyjaśniając, że efektem końcowym jest to, że terapeuta często otrzymuje mniej niż połowę tego, za co pierwotnie płacono.
Kiedy pieniądze powstrzymują ludzi przed terapią
Terapeuci wiedzą, że ich częstotliwość sesji może zniechęcać do szukania leczenia.
„Niestety, myślę, że to zbyt powszechne” - mówi Manly. „Wiele osób, z którymi pracuję, ma przyjaciół i rodzinę, którzy potrzebują terapii, ale nie robią tego z dwóch kluczowych powodów: kosztów i piętna”.
Mówi, że pomogła ludziom z całego kraju uzyskać tanie skierowania na terapię w razie potrzeby. „Właśnie zrobiłem to dla kogoś na Florydzie” - wyjaśnia. „A usługi„ tanie”kosztowały od 60 do 75 USD za sesję, co dla większości ludzi oznacza dużo pieniędzy!”
Nikt nie zaprzecza, że doradcy muszą zarabiać na życie, a każdy z praktykujących specjalistów, z którymi rozmawiała Healthline, ustalił stawki mając na uwadze tę potrzebę.
Ale nadal są to osoby, które podjęły pracę w zawodzie pomocnika, ponieważ chcą pomagać ludziom. Tak więc, kiedy mają do czynienia z klientami lub potencjalnymi klientami, którzy naprawdę potrzebują pomocy, ale ich na to nie stać, szukają sposobów pomocy.
„To dla mnie trudne zadanie” - wyjaśnia Ball. „Chodzenie na terapię może pozytywnie zmienić bieg czyjegoś życia. Twoje samopoczucie emocjonalne jest najważniejsze dla cieszenia się dobrymi relacjami, kultywowania znaczenia i budowania trwałej samooceny”.
Chce, aby wszyscy mieli ten dostęp, ale prowadzi też firmę. „Staram się zrównoważyć pragnienie niesienia pomocy każdemu z potrzebą zarabiania na życie” - mówi.
Terapeuci próbują pomóc
Firma Ball co tydzień rezerwuje w swoim harmonogramie kilka miejsc na ruchomej skali dla klientów, którzy potrzebują pomocy, ale nie mogą sobie pozwolić na pełną opłatę. Praktyka Mopper robi coś podobnego, odkładając co tydzień spotkania, które są ściśle pro bono dla stałych klientów, którzy wyrazili taką potrzebę.
„Oferowanie niektórych usług bezpłatnie klientom, którzy nie mają na to środków, jest w rzeczywistości zgodne z naszymi wytycznymi etycznymi” - wyjaśnia Mopper.
Manly spełnia swoje pragnienie niesienia pomocy najbardziej potrzebującym w inny sposób, cotygodniowo jako wolontariusz w lokalnym ośrodku odwykowym dla osób uzależnionych od narkotyków i alkoholu, goszcząc cotygodniową tanią grupę wsparcia i jako wolontariusz z weteranami.
Wszyscy trzej wspomnieli, że pomagają ludziom znaleźć niedrogie usługi, gdy po prostu nie można ich zobaczyć w biurze. Oto niektóre z ich sugestii:
- kliniki społeczne
- kampusy uniwersyteckie (które czasami mają poradnictwo dla studentów z obniżonymi stawkami)
- usługi doradztwa rówieśniczego
- usługi takie jak Open Path Collective, organizacja non-profit pomagająca ludziom znaleźć lokalne usługi terapii po obniżonych kosztach
- terapia online, oferująca usługi za pośrednictwem wideo lub czatu po obniżonej cenie
Istnieją opcje dostępne dla osób bez środków finansowych, ale Manly przyznaje: „Znalezienie środków, które często jest„ łatwe”dla terapeuty lub innego profesjonalisty, może być zniechęcające lub przerażające dla kogoś cierpiącego na depresję lub lęk. Dlatego tak ważne jest, aby móc podać pomocną dłoń, by oferować polecenia”.
Tak więc, jeśli potrzebujesz pomocy, nie pozwól, aby pieniądze były tym, co Cię powstrzymuje.
Skontaktuj się z lokalnym terapeutą w Twojej okolicy i dowiedz się, co może on zapewnić. Nawet jeśli nie stać cię na ich zobaczenie, mogą ci pomóc znaleźć kogoś, kogo możesz zobaczyć.
Leah Campbell jest pisarką i redaktorką mieszkającą w Anchorage na Alasce. Jest samotną matką z wyboru po nieoczekiwanej serii wydarzeń, które doprowadziły do adopcji jej córki. Leah jest także autorką książki „Samotna niepłodna kobieta” i obszernie pisała na temat niepłodności, adopcji i rodzicielstwa. Możesz połączyć się z Leah przez Facebooka, jej stronę internetową i Twitter.