Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że będę próbował rozwijać swoją rodzinę poprzez macierzyństwo zastępcze, odrzuciłbym ten pomysł wprost. Nie tylko lubię mieć kontrolę, ale fałszywie założyłem, że macierzyństwo zastępcze jest dostępne tylko dla celebrytów z listy A i multimilionerów.
Ale potem, kiedy starałem się o dziecko w wieku 35 lat, nieoczekiwanie znalazłem się bez macicy i ograniczonymi możliwościami powiększania rodziny. Początkowo nie akceptowałem macierzyństwa zastępczego, ale kiedy pogodziłem się z moją nową rzeczywistością, zacząłem postrzegać surogację w nowym świetle.
Wybór macierzyństwa zastępczego
24 grudnia 2018 roku otrzymałem druzgocące wieści. Mój lekarz podejrzewał raka macicy. Jej zalecenie: usunięcie mojej macicy. To nie był prezent bożonarodzeniowy, na jaki liczyłem.
Chciałam powiększać rodzinę, ale jednocześnie chciałam mieć syna, którego musiałem już dorastać z matką. Postępowałem więc zgodnie z zaleceniami lekarza i poddałem się histerektomii.
Kiedy zmagałam się ze swoją śmiertelnością i wszystkim, co traciłam i mogłam stracić, mój mąż rzucił się w wir badań. Zbadał opcje leczenia, potencjalne wyniki i wszelkie rozwiązania, aby powiększyć naszą rodzinę, gdy wyszliśmy po drugiej stronie (był pewien, że tak się stanie).
Kiedy po raz pierwszy zasugerował zastępstwo, odrzuciłem ten pomysł. Byłem w żałobie i nie mogłem mentalnie znieść myśli o innej kobiecie niosącej moje dziecko.
Ja też miałem obawy. Czy było nas na to stać? Jakby to było? Czy miałbym taki sam związek z dzieckiem, jak z synem? Czy nosicielka ciąży (GC) zarządzałaby swoim zdrowiem w taki sam sposób, jak ja?
Czułem się też winny i samolubny, że nie podskoczyłem na myśl o macierzyństwie zastępczym. Miałem opcje, które nie były dostępne dla wielu rodzin. Moje poczucie winy wzrosło dopiero po tym, jak pojawił się raport patologiczny po operacji, pokazujący, że wszystko było łagodne. Nie sądziłem, że mam prawo opłakiwać utraconą zdolność noszenia dziecka, podczas gdy alternatywa mogła być o wiele gorsza.
Mimo obaw spędziłem kilka następnych tygodni, czytając wszystko, co mogłem na temat macierzyństwa zastępczego, od kont pierwszoosobowych, przez strony internetowe agencji, po studia. Jak by to właściwie było? Jak by to działało? Im więcej czytałem, tym bardziej byłem otwarty na ten pomysł.
Osiem tygodni po operacji zdecydowałam się spotkać z lekarzem zajmującym się płodnością i zaplanowałam pobranie jajek na macierzyństwo zastępcze.
Czy będziesz moją ciążową nosicielką?
Decyzja o posunięciu się naprzód z macierzyństwem zastępczym była tylko częścią naszej decyzji. Musieliśmy też zdecydować, kto będzie nosił nasze dziecko. Jedną z opcji była moja starsza siostra, która bezinteresownie zaproponowała, że zostanie moją GC. Ale czy naprawdę mógłbym ją o to poprosić?
Korzystanie ze znanego surogatu ma zalety, takie jak obcięcie opłat agencji zastępczej, ale brak agencji oznacza również, że nie możemy skorzystać z doświadczenia agencji. Będziemy odpowiedzialni za zarządzanie wszystkimi harmonogramami i ramami czasowymi.
Musieliśmy też wziąć pod uwagę rzeczy, o których wolelibyśmy nie myśleć. Czy wolałabym przejść przez utratę ciąży lub rozczarowanie nieudaną próbą przeniesienia z siostrą lub przewoźnikiem agencyjnym? A jeśli były komplikacje, które kosztowały moją siostrę życie? Czy mógłbym okraść jej dzieci z matki? Czy czułbym się mniej winny, gdyby to moja siostra straciła życie w porównaniu z kimś, kogo dopiero niedawno spotkałem?
Musiałam zdecydować, czy czuję się komfortowo, mówiąc mojej starszej siostrze o tym, co robiłam lub czego nie chciałam, żeby robiła w czasie ciąży. To było niezbadane terytorium dla naszego związku. Czy zbliżylibyśmy się na drugą stronę, czy może to nas rozdzieli?
Ostatecznie decydującym czynnikiem była więź z rodzeństwem, którą chciałem dać mojemu synowi. Chciałam, żeby mój syn miał taką samą silną więź miłości z rodzeństwem, która skłoniła moją siostrę do złożenia mi oferty. Przyjęcie prezentu od mojej siostry oznaczało, że związek moich dzieci zacznie się w miejscu, w którym będzie istniał taki sam rodzaj miłości, jaką miałam nadzieję, że będą dzielić przez całe życie. Piękno tego pomysłu przeważyło nad wszystkimi innymi moimi troskami. Oficjalnie poprosiliśmy moją siostrę, aby została naszym głównym przewodnikiem, a ona się zgodziła.
Miłość jest najlepszym lekarstwem na smutek
W dniu poprzedzającym transfer są dni, w których ogarnia mnie głęboki, wyniszczający smutek. Chociaż uwielbiam to, że będę miał specjalną historię narodzin, którą będę mógł podzielić się z moim przyszłym dzieckiem, przykro mi, że nie mam tradycyjnej historii.
Smutno mi, że moje drugie dziecko nie będzie mogło spojrzeć na zdjęcia mojego brzucha i opowiedzieć o tym, jak tam mieszkały, tak jak mój syn. Przykro mi, że nie mogę spędzić tych pierwszych 9 miesięcy na poznawaniu ich, kiedy zamieszkują w moim łonie. Jest mi przykro, że mój syn nie będzie mógł położyć głowy na moim brzuszku i poczuć, jak jego rodzeństwo się porusza.
Ale przytłacza mnie też miłość i hojność oferowana przez moją siostrę i inne kobiety, które bezinteresownie zgadzają się nosić dziecko innej rodziny.
Nie wiem, jak to się skończy. Nie wiem, czy po pierwszej próbie będę miał drugie dziecko, czy też którykolwiek z trzech posiadanych przeze mnie embrionów rozwinie się w zdrowe dziecko. Każda podróż przez niepłodność jest wyjątkowa i chociaż chciałabym mieć prostą ciążę, jestem wdzięczny za to, że nauka, okoliczności i miłość mojej siostry umożliwiły tę podróż.
Megan Lentz mieszka ze swoim mężem, przedwcześnie rozwiniętym synem i dwoma psotnymi zwierzakami. Wolny czas (ha!) Spędza na czytaniu science fiction, pisaniu i studiowaniu odpowiedzi na przypadkowe pytania, które tylko czterolatek mógłby zadać.