Praktyki Odnowy Biologicznej Pomagają Mi Zarządzać życiem Z Przewlekłą Migreną

Spisu treści:

Praktyki Odnowy Biologicznej Pomagają Mi Zarządzać życiem Z Przewlekłą Migreną
Praktyki Odnowy Biologicznej Pomagają Mi Zarządzać życiem Z Przewlekłą Migreną

Wideo: Praktyki Odnowy Biologicznej Pomagają Mi Zarządzać życiem Z Przewlekłą Migreną

Wideo: Praktyki Odnowy Biologicznej Pomagają Mi Zarządzać życiem Z Przewlekłą Migreną
Wideo: Zapanuj nad migreną i życiem | Łukasz Kmieciak | TEDxPolitechnikaLodzka 2024, Kwiecień
Anonim

Pogarszający się stan zdrowia i niekontrolowane ataki migreny nie były częścią mojego planu podyplomowego. Jednak w moich wczesnych latach dwudziestych codzienny nieprzewidywalny ból zaczął zamykać drzwi przed tym, kim wierzyłem, że jestem i kim chciałem się stać.

Czasami czułem się uwięziony w odosobnionym, ciemnym, niekończącym się korytarzu bez znaku wyjścia, który wyprowadziłby mnie z przewlekłej choroby. Każde zamknięte drzwi utrudniały dostrzeżenie ścieżki do przodu, a strach i dezorientacja co do mojego zdrowia i przyszłości szybko rosły.

Zostałem skonfrontowany z przerażającą rzeczywistością, że nie ma szybkiego rozwiązania dla migreny, która powodowała rozpad mojego świata.

W wieku 24 lat stanąłem przed niewygodną prawdą, że nawet gdybym spotkał się z najlepszymi lekarzami, skrupulatnie przestrzegał ich zaleceń, zmienił dietę, znosił liczne zabiegi i skutki uboczne, nie było gwarancji, że moje życie wróci do normy. „Normalny”, którego tak bardzo pragnąłem.

Moją codzienną rutyną stało się przyjmowanie pigułek, wizyty u lekarzy, tolerowanie bolesnych zabiegów i monitorowanie każdego mojego ruchu, wszystko po to, aby zminimalizować chroniczny, wyniszczający ból. Zawsze miałem dużą tolerancję na ból i wolałem „wytrzymać” zamiast brać tabletki lub znosić ukłucie igłą.

Ale intensywność tego chronicznego bólu była na innym poziomie - takim, który sprawił, że desperacko potrzebowałem pomocy i chciałem spróbować agresywnych interwencji (takich jak zabiegi blokady nerwów, infuzje ambulatoryjne i 31 zastrzyków z botoksu co 3 miesiące).

Migreny trwały całe tygodnie. Dni zlewały się w moim zaciemnionym pokoju - cały świat zredukowany do palącego, rozpalonego do białości bólu za moim okiem.

Kiedy nieustające ataki przestały reagować na doustne leki w domu, musiałem szukać pomocy na ostrym dyżurze. Mój drżący głos błagał o pomoc, gdy pielęgniarki pompowały moje wyczerpane ciało pełne silnych leków dożylnych.

W tych chwilach mój niepokój zawsze gwałtownie wzrastał, a łzy czystego bólu i głębokiego niedowierzania w moją nową rzeczywistość spływały po moich policzkach. Pomimo poczucia załamania, mój zmęczony duch nadal nabierał nowych sił i udało mi się wstać, aby spróbować ponownie następnego ranka.

Zaangażowanie w medytację

Zwiększony ból i niepokój zasilały się wzajemnie zapałem, ostatecznie doprowadzając mnie do spróbowania medytacji.

Prawie wszyscy moi lekarze zalecali redukcję stresu opartą na uważności (MBSR) jako narzędzie do leczenia bólu, co, szczerze mówiąc, wprawiało mnie w konflikt i irytację. Sugerowanie, że moje własne myśli mogą przyczyniać się do bardzo realnego fizycznego bólu, którego doświadczałem, wydawało mi się nieważne.

Pomimo moich wątpliwości zdecydowałem się na praktykę medytacyjną z nadzieją, że może ona przynajmniej przynieść trochę spokoju do absolutnej porażki zdrowia, która pochłonęła mój świat.

Rozpocząłem swoją podróż medytacyjną spędzając 30 kolejnych dni, wykonując 10-minutową codzienną praktykę medytacyjną z przewodnikiem w aplikacji Calm.

Robiłem to w dni, kiedy mój umysł był tak niespokojny, że wielokrotnie przewijałem media społecznościowe, w dni, kiedy silny ból sprawiał, że wydawało mi się to bezcelowe, oraz w dni, kiedy mój niepokój był tak duży, że skupienie się na oddechu utrudniało jeszcze bardziej wdech i z łatwością wydychaj.

Wzrosła we mnie wytrwałość, która pozwoliła mi przejść przez spotkania w różnych krajach, zajęcia w liceum AP i debaty z rodzicami (podczas których przygotowywałem prezentacje PowerPoint, aby przekazać swój punkt widzenia).

Z uporem kontynuowałem medytację i stanowczo przypominałem sobie, że 10 minut dziennie to nie „za dużo czasu”, bez względu na to, jak nie do zniesienia było to spokojne siedzenie ze sobą.

Zauważając moje myśli

Doskonale pamiętam, kiedy pierwszy raz doświadczyłem sesji medytacji, która faktycznie „zadziałała”. Podskoczyłem po 10 minutach i podekscytowany oznajmiłem mojemu chłopakowi: „Stało się, myślę, że po prostu medytowałem!”

Ten przełom nastąpił, gdy leżałem na podłodze w sypialni po medytacji z przewodnikiem i próbowałem „pozwolić moim myślom płynąć jak chmury na niebie”. Gdy mój umysł odpłynął od mojego oddechu, zauważyłem, że niepokój o mój ból migrenowy narasta.

Zauważyłem, że to zauważam.

W końcu dotarłem do miejsca, w którym mogłem obserwować własne niespokojne myśli, nie stając się nimi.

Z tego nieoceniającego, opiekuńczego i ciekawego miejsca, pierwsze kiełki z nasion uważności, do których dążyłem od tygodni, w końcu przebiły ziemię i znalazły się w słońcu mojej własnej świadomości.

Zwracanie się ku uważności

Kiedy głównym celem moich dni stało się radzenie sobie z objawami przewlekłej choroby, pozbawiłam się pozwolenia na to, by być kimś, kto był pasjonatem dobrego samopoczucia.

Uważałem, że gdyby moje życie było tak ograniczone granicami przewlekłej choroby, byłoby nieautentyczne identyfikować się jako osoba, która przywiązuje wagę do dobrego samopoczucia.

Uważność, która jest nieoceniającą świadomością chwili obecnej, jest czymś, czego nauczyłem się poprzez medytację. To były pierwsze drzwi, które otworzyły się, wpuszczając światło do ciemnego korytarza, w którym czułam się tak uwięziona.

To był początek ponownego odkrycia mojej odporności, znalezienia sensu w trudach i przejścia do miejsca, w którym mógłbym pogodzić się z bólem.

Uważność to praktyka dobrego samopoczucia, która nadal jest podstawą mojego życia. Pomogło mi to zrozumieć, że nawet jeśli nie mogę zmienić tego, co się ze mną dzieje, mogę nauczyć się kontrolować, jak na to reaguję.

Nadal medytuję, ale zacząłem również włączać uważność do moich obecnych chwilowych doświadczeń. Dzięki regularnemu łączeniu się z tą kotwicą opracowałem osobistą narrację opartą na życzliwej i pozytywnej rozmowie z samym sobą, aby przypomnieć mi, że jestem wystarczająco silny, aby poradzić sobie w każdych okolicznościach, jakie przedstawia mi życie.

Ćwiczenie wdzięczności

Uważność nauczyła mnie również, że to mój wybór, aby zostać osobą, która kocha moje życie bardziej niż nienawidzę mojego bólu.

Stało się jasne, że trenowanie mojego umysłu w poszukiwaniu dobra było potężnym sposobem na stworzenie głębszego poczucia dobrobytu w moim świecie.

Zacząłem codziennie robić dziennik wdzięczności i chociaż początkowo starałem się zapełnić całą stronę w notatniku, im bardziej szukałem rzeczy, za które mógłbym być wdzięczny, tym więcej znajdowałem. Stopniowo moja praktyka wdzięczności stała się drugim filarem mojej rutyny wellness.

Małe chwile radości i maleńkie kieszonki OK, jak popołudniowe słońce przesączające się przez zasłony lub przemyślany tekst od mamy, stały się monetami, które codziennie deponowałem do mojego banku wdzięczności.

Poruszaj się uważnie

Kolejnym filarem mojej praktyki wellness jest poruszanie się w sposób, który wspiera mój organizm.

Ponowne zdefiniowanie mojego stosunku do ruchu było jedną z najbardziej dramatycznych i najtrudniejszych zmian w zdrowiu po przewlekłej chorobie. Przez długi czas moje ciało tak bardzo bolało, że porzuciłem ideę ćwiczeń.

Chociaż moje serce bolało, gdy brakowało mi łatwości i ulgi związanej z rzucaniem butów i wychodzeniem za drzwi, aby pobiegać, moje fizyczne ograniczenia zbyt mnie zniechęciły, by znaleźć zdrowe, zrównoważone alternatywy.

Powoli byłem w stanie znaleźć wdzięczność za rzeczy tak proste, jak nogi, które można było przejść na 10-minutowy spacer lub możliwość odbycia 15-minutowych zajęć jogi regenerującej na YouTube.

Zacząłem przyjmować nastawienie, że „niektórzy są lepsi niż żadne”, jeśli chodzi o ruch i traktować rzeczy jako „ćwiczenia”, których nigdy wcześniej nie sklasyfikowałbym w ten sposób.

Zacząłem celebrować każdą formę ruchu, do jakiej byłem zdolny, i odpuściłem sobie porównywanie go z tym, co kiedyś potrafiłem.

Obejmowanie świadomego stylu życia

Dzisiaj włączenie tych praktyk odnowy biologicznej do mojej codziennej rutyny w sposób, który działa dla mnie, jest tym, co utrzymuje mnie w kotwicy przez każdy kryzys zdrowotny, każdą bolesną burzę.

Żadna z tych praktyk sama w sobie nie jest „lekarstwem” i żadna z nich sama nie „wyleczy” mnie. Ale są częścią świadomego stylu życia, aby wspierać mój umysł i ciało, jednocześnie pomagając mi pielęgnować głębsze poczucie dobrego samopoczucia.

Pozwoliłem sobie na pasję do dobrego samopoczucia pomimo mojego stanu zdrowia i angażowanie się w praktyki wellness bez oczekiwania, że mnie „uleczą”.

Zamiast tego mocno trzymam się intencji, że te praktyki pomogą mi przynieść większą swobodę, radość i pokój bez względu na okoliczności.

Natalie Sayre jest blogerką zajmującą się zdrowiem i zdrowiem, która dzieli się wzlotami i upadkami świadomego kierowania życiem z przewlekłą chorobą. Jej prace pojawiły się w różnych publikacjach drukowanych i cyfrowych, w tym w Mantra Magazine, Healthgrades, The Mighty i innych. Możesz śledzić jej podróż i znaleźć przydatne wskazówki dotyczące stylu życia, jak dobrze żyć z chorobami przewlekłymi na jej Instagramie i stronie internetowej.

Zalecane: