Opłakiwanie Mojego Starego życia Po Rozpoznaniu Przewlekłej Choroby

Spisu treści:

Opłakiwanie Mojego Starego życia Po Rozpoznaniu Przewlekłej Choroby
Opłakiwanie Mojego Starego życia Po Rozpoznaniu Przewlekłej Choroby

Wideo: Opłakiwanie Mojego Starego życia Po Rozpoznaniu Przewlekłej Choroby

Wideo: Opłakiwanie Mojego Starego życia Po Rozpoznaniu Przewlekłej Choroby
Wideo: Moja tajemnicza choroba - To nie hipochondria! | TLC 2024, Listopad
Anonim

The Other Side of Grief to serial o zmieniającej życie sile straty. Te potężne historie z perspektywy pierwszej osoby badają wiele powodów i sposobów, w jakie doświadczamy żalu i poruszamy się po nowej normalności

Usiadłem na podłodze w sypialni przed szafą, nogi podkulone pode mną i duży worek na śmieci obok mnie. Trzymałem parę prostych czółenek z czarnej lakierowanej skóry, obcasy zdarte od użytkowania. Spojrzałem na torbę, w której trzymałem już kilka par obcasów, potem z powrotem na buty w mojej dłoni i zacząłem płakać.

Te szpilki przyniosły mi wiele wspomnień: postawienie mnie pewnym siebie i wysokiego, kiedy zaprzysiężono mnie jako kurator sądowy na sali sądowej na Alasce, zwisające mi z ręki, gdy chodziłem boso po ulicach Seattle po nocy spędzonej z przyjaciółmi, pomagając mi kroczyć dumą na scenie podczas występu tanecznego.

Ale tego dnia zamiast zrzucić je na nogi na następną przygodę, wrzuciłem je do torby przeznaczonej na Goodwill.

Zaledwie kilka dni wcześniej postawiono mi dwie diagnozy: fibromialgię i zespół chronicznego zmęczenia. Te zostały dodane do listy, która rosła od kilku miesięcy.

Zapisanie tych słów od lekarza specjalisty sprawiło, że sytuacja była zbyt realna. Nie mogłem dłużej zaprzeczyć, że w moim ciele dzieje się coś poważnego. Nie mogłem poślizgnąć się na piętach i przekonać siebie, że może tym razem nie będę kaleką z bólu w mniej niż godzinę.

Te buty, które były niezbędne do czynności, które uwielbiałem wykonywać ze zdrowym ciałem. Bycie femme stanowiło kamień węgielny mojej tożsamości. Czułem się, jakbym odrzucał swoje przyszłe plany i marzenia.

Byłem sfrustrowany tym, że byłem zdenerwowany czymś tak pozornie banalnym jak buty. Przede wszystkim byłem zły na swoje ciało, że postawiło mnie w takiej pozycji i - tak jak wtedy to widziałem - za to, że mnie zawiodło.

To nie był pierwszy raz, kiedy przytłoczyły mnie emocje. I, jak się nauczyłem od tamtego momentu, kiedy siedziałem na podłodze cztery lata temu, to zdecydowanie nie byłby mój ostatni.

Przez lata, które minęły od zachorowania i niepełnosprawności, nauczyłem się, że cała gama emocji jest w takim samym stopniu częścią mojej choroby, jak objawy fizyczne - bóle nerwowe, sztywność kości, bóle stawów i bóle głowy. Te emocje towarzyszą nieuchronnym zmianom we mnie i wokół mnie, gdy żyję w tym przewlekle chorym ciele.

Kiedy masz przewlekłą chorobę, nie ma poprawy ani wyleczenia. Jest część twojego starego ja, twoje stare ciało, które zostało utracone.

Odkryłem, że przechodzę przez proces żałoby i akceptacji, smutku, po którym następuje wzmocnienie. Nie wyzdrowiałem.

Tylko z żalem mogłem powoli na nowo uczyć się swojego ciała, siebie, swojego życia. Zamierzałem się smucić, zaakceptować i ruszyć naprzód.

Udostępnij na Pinterest

Nieliniowe etapy żalu z powodu mojego ciągle zmieniającego się ciała

Kiedy myślimy o pięciu etapach żalu - zaprzeczeniu, złości, targowaniu się, depresji, akceptacji - wielu z nas myśli o procesie, przez który przechodzimy, gdy umiera ktoś, kogo kochamy.

Ale kiedy dr Elisabeth Kubler-Ross po raz pierwszy pisała o etapach żałoby w swojej książce „On Death and Dying” z 1969 roku, tak naprawdę opierała się ona na jej pracy z nieuleczalnie chorymi pacjentami, z ludźmi, których ciała i życie takie, jakie znali, drastycznie zmieniony.

Żałoba, jak wskazał Kubler-Ross i wielu innych, jest procesem nieliniowym. Zamiast tego myślę o tym jako o ciągłej spirali.

W jakimkolwiek momencie w moim ciele nie wiem, na jakim etapie żałoby jestem, tylko że jestem w tym, zmagając się z uczuciami, które towarzyszą temu ciągle zmieniającemu się ciału.

Po kilku dobrych dniach naprawdę trudno jest wrócić do złych dni. Często znajduję się cicho płacząc w łóżku, nękany zwątpieniem i poczuciem bezwartościowości lub wysyłam e-maile do ludzi, aby anulować zobowiązania, wewnętrznie wykrzykując gniewne uczucia na moje ciało, że nie robię tego, czego chcę.

Wiem teraz, co się dzieje, kiedy to się dzieje, ale na początku mojej choroby nie zdawałem sobie sprawy, że rozpaczam.

Kiedy moje dzieci prosiły mnie o spacer, a moje ciało nie mogło nawet ruszyć się z kanapy, byłam niesamowicie zła na siebie, kwestionując, co zrobiłem, aby uzasadnić te wyniszczające warunki.

Kiedy o 2 nad ranem leżałem zwinięty na podłodze z bólem przeszywającym plecy, targowałbym się ze swoim ciałem: spróbuję tych suplementów, które zasugerował kolega, wyeliminuję gluten z diety, spróbuję jogi znowu… po prostu proszę, powstrzymaj ból.

Kiedy musiałem zrezygnować z głównych pasji, takich jak występy taneczne, wziąć urlop w szkole średniej i rzucić pracę, zastanawiałem się, co jest ze mną nie tak, że nie jestem w stanie nadążyć nawet za połową tego, co kiedyś.

Od jakiegoś czasu zaprzeczałem. Kiedy zaakceptowałem fakt, że możliwości mojego ciała się zmieniają, na powierzchnię zaczęły wypływać pytania: Co te zmiany w moim ciele oznaczały dla mojego życia? Dla mojej kariery? Dla moich związków i zdolności bycia przyjacielem, kochankiem, mamą? Jak moje nowe ograniczenia zmieniły sposób, w jaki postrzegałem siebie, moją tożsamość? Czy nadal byłam femme bez obcasów? Czy nadal byłem nauczycielem, gdy nie miałem już klasy, czy tancerzem, gdy nie mogłem się już ruszać jak wcześniej?

Tak wiele rzeczy, które uważałem za kamienie węgielne mojej tożsamości - moja kariera, moje hobby, moje relacje - drastycznie się zmieniło i zmieniło, co spowodowało, że zacząłem zastanawiać się, kim naprawdę jestem.

Dopiero dzięki dużo osobistej pracy, z pomocą doradców, coachów, przyjaciół, rodziny i mojego zaufanego dziennika, zdałem sobie sprawę, że rozpaczam. Ta świadomość pozwoliła mi powoli przejść przez złość i smutek do akceptacji.

Zastąpienie obcasów sandałami motylkowymi i błyszczącą laską

Akceptacja nie oznacza, że nie doświadczam wszystkich innych uczuć ani że proces jest łatwiejszy. Ale to oznacza odpuszczenie rzeczy, które moim zdaniem powinno być lub robić, i objęcie go zamiast tego tym, czym jest teraz, złamaniem i wszystkim.

Akceptacja oznacza robienie rzeczy, które muszę zrobić, aby zająć się tym nowym ciałem i nowymi sposobami poruszania się po świecie. Oznacza to odłożenie na bok wstydu i zinternalizowanego zdolności i kupienie sobie lśniącej fioletowej laski, abym mógł znowu iść na krótkie wędrówki z moim dzieckiem.

Akceptacja oznacza pozbycie się wszystkich szpilek z mojej szafy i kupienie sobie pary uroczych butów.

Kiedy zachorowałem, bałem się, że straciłem to, kim jestem. Ale dzięki żałobie i akceptacji nauczyłem się, że te zmiany w naszym ciele nie zmieniają tego, kim jesteśmy. Nie zmieniają naszej tożsamości.

Raczej dają nam możliwość nauczenia się nowych sposobów doświadczania i wyrażania tych części nas samych.

Nadal jestem nauczycielem. Moja internetowa klasa wypełnia się innymi chorymi i niepełnosprawnymi ludźmi, takimi jak ja, którzy piszą o naszych ciałach.

Nadal jestem tancerzem. Mój chodzik i ja poruszamy się z gracją po scenach.

Nadal jestem matką. Kochanek. Przyjaciel.

A moja szafa? Wciąż jest pełna butów: bordowych aksamitnych botków, czarnych baletek i sandałów w motyle, a wszystko to czeka na kolejną przygodę.

Chcesz przeczytać więcej historii ludzi poruszających się po nowej normalności, gdy napotykają nieoczekiwane, zmieniające życie, a czasem tabu momenty żalu? Sprawdź całą serię tutaj.

Angie Ebba to queerowa niepełnosprawna artystka, która uczy warsztatów pisarskich i występuje w całym kraju. Angie wierzy w siłę sztuki, pisania i występów, które pomagają nam lepiej zrozumieć siebie, budować społeczność i wprowadzać zmiany. Możesz znaleźć Angie na jej stronie internetowej, blogu lub Facebooku.

Zalecane: