Jak Pomaganie Innym Pomaga Mi Radzić Sobie

Spisu treści:

Jak Pomaganie Innym Pomaga Mi Radzić Sobie
Jak Pomaganie Innym Pomaga Mi Radzić Sobie

Wideo: Jak Pomaganie Innym Pomaga Mi Radzić Sobie

Wideo: Jak Pomaganie Innym Pomaga Mi Radzić Sobie
Wideo: Czy pomagać ludziom, którzy nie radzą sobie z życiem? 2024, Kwiecień
Anonim

Moja babcia zawsze była typem książki i introwertyka, więc jako małe dziecko tak naprawdę nie łączyliśmy się. Mieszkała też w zupełnie innym stanie, więc utrzymywanie kontaktu nie było łatwe.

Jednak na początku schronienia się na miejscu prawie odruchowo rezerwowałem lot do jej domu w stanie Waszyngton.

Jako samotna matka z dzieckiem, które nagle wyszło ze szkoły, wiedziałam, że będę potrzebować wsparcia rodziny, aby kontynuować pracę.

Mam szczęście, że mogę w tym czasie pracować w domu, ale żonglowanie opieką nad moim wrażliwym synem przy normalnym obciążeniu pracą wydawało się zniechęcające.

Po niesamowitej podróży samolotem na prawie pustym locie, mój syn i ja znaleźliśmy się w naszym rodzinnym domu z dwiema ogromnymi walizkami i nieokreśloną datą wylotu.

Witamy w nowej normalności.

Pierwsze kilka tygodni było wyboiste. Jak wielu rodziców, pędziłem tam iz powrotem między komputerem a wydrukowanymi stronami „nauki w domu” mojego syna, próbując upewnić się, że otrzymuje przynajmniej pozory pozytywnego wkładu, aby zrównoważyć nadmierną ilość czasu spędzanego przed ekranem.

W przeciwieństwie do wielu rodziców mam to szczęście, że mam własnych rodziców, którzy grają w gry planszowe, jeżdżą na rowerach lub wykonują prace ogrodnicze. W tej chwili dziękuję moim szczęśliwym gwiazdom za moją rodzinę.

Kiedy nadszedł weekend, wszyscy mieliśmy trochę czasu na oddech.

Myślałem o mojej babci, której dom nagle zajęliśmy. Jest na wczesnym etapie choroby Alzheimera i wiem, że jej przystosowanie się też nie było łatwe.

Dołączyłem do niej w jej sypialni, gdzie spędza większość czasu na oglądaniu wiadomości i głaskaniu swojego pupila, Roxy. Usiadłem na podłodze obok jej fotela i zacząłem od krótkiej rozmowy, która przekształciła się w pytania o jej przeszłość, jej życie i to, jak widzi rzeczy teraz.

W końcu nasza rozmowa powędrowała do jej półki z książkami.

Zapytałem ją, czy ostatnio coś czytała, wiedząc, że to jedna z jej ulubionych rozrywek. Odpowiedziała, że nie, że nie umiała czytać od kilku lat.

Moje serce zatonęło dla niej.

Następnie zapytałem: „Czy chciałbyś, żebym ci czytał?”

Zapaliła się w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. I tak rozpoczął się nasz nowy rytuał jednego rozdziału w noc przed snem.

Przejrzeliśmy jej książki i zgodziliśmy się na „Pomoc”. Chciałem to przeczytać, ale w życiu przed kwarantanną nie znalazłem zbyt wiele czasu na lekturę. Przeczytałem jej podsumowanie na odwrocie i była na pokładzie.

Następnego dnia ponownie dołączyłem do babci w jej sypialni. Zapytałem ją, co myśli o wirusie i zamkniętych wszystkich zbędnych sklepach.

Wirus? Jaki wirus?”

Wiedziałem na pewno, że oglądała wiadomości bez przerwy, odkąd przyjechaliśmy. Za każdym razem, gdy mijałem jej drzwi, widziałem słowa „koronawirus” lub „COVID-19” przewijające się po pasku.

Próbowałem to wyjaśnić, ale nie trwało to długo. Było jasne, że nie pamięta.

Z drugiej strony, nie zapomniała o naszej sesji czytania poprzedniego wieczoru.

„Nie mogłam się tego doczekać cały dzień” - powiedziała. "To naprawdę miłe z twojej strony."

Byłem wzruszony. Wydawało się, że chociaż była nieustannie zasypywana informacjami, nic nie utknęło. Pamiętała, jak tylko miała coś osobistego, ludzkiego i prawdziwego, na co mogła się doczekać.

Po przeczytaniu jej tego wieczoru zdałem sobie sprawę, że pierwszy raz, odkąd przyjechałem, nie czułem się zestresowany ani niespokojny. Czułem się spokojny, moje serce było pełne.

Pomaganie jej pomagało mi.

Wyjście poza siebie

Doświadczyłem tego zjawiska również na inne sposoby. Jako instruktor jogi i medytacji często odkrywam, że nauczanie moich uczniów technik uspokajania pomaga mi odstresować się razem z nimi, nawet jeśli praktykowanie samodzielnie nie pomaga.

Jest coś w dzieleniu się z innymi, co daje mi poczucie więzi i celu, czego nie mogę osiągnąć po prostu robiąc to dla siebie.

Przekonałem się, że to prawda, kiedy uczyłem w przedszkolu i musiałem skupiać się na dzieciach godzinami, czasami nawet rezygnując z przerw w łazience, aby zachować równowagę w naszych klasach.

Chociaż nie zalecam trzymania go przez dłuższy czas, nauczyłem się, jak w wielu przypadkach uwolnienie się od osobistych zainteresowań pomogło mi wyleczyć się.

Po godzinach śmiechu i zabawy z dziećmi - w zasadzie sam byłem dzieckiem - stwierdziłem, że prawie nie spędzałem czasu na myśleniu o własnych problemach. Nie miałem czasu, aby być samokrytycznym lub pozwolić myślom błądzić.

Jeśli to zrobiłem, dzieci natychmiast przyprowadziły mnie z powrotem, rozpryskując farbę na podłodze, przewracając krzesło lub napełniając kolejną pieluchę. To była najlepsza praktyka medytacyjna, jakiej kiedykolwiek doświadczyłem.

Gdy tylko poczułem zbiorowy niepokój związany z COVID-19, postanowiłem zacząć oferować bezpłatne praktyki medytacyjne i relaksacyjne każdemu, kto chciał je wziąć.

Nie zrobiłem tego, bo jestem Matką Teresą. Zrobiłem to, ponieważ pomaga mi to tak samo, jeśli nie bardziej, niż tym, których uczę. Chociaż nie jestem świętym, mam nadzieję, że dzięki tej wymianie udzielę przynajmniej odrobiny spokoju tym, którzy do mnie dołączą.

Życie ciągle mnie nauczyło, że kiedy jestem nastawiony na służenie innym we wszystkim, co robię, doświadczam większej radości, spełnienia i satysfakcji.

Kiedy zapominam, że każda chwila może być sposobem na służbę, daję się wciągnąć we własne narzekania na temat tego, jak powinno być.

Szczerze mówiąc, moje własne opinie, przemyślenia i krytyka świata nie są dla mnie aż tak interesujące ani przyjemne, na których mogę się skupić. Skupianie się na rzeczach poza mną, zwłaszcza na służeniu innym, po prostu czuje się lepiej.

Niewiele okazji, aby uczynić życie ofiarą

To zbiorowe doświadczenie było dla mnie główną refleksją, że nie byłem tak zorientowany na służbę w moim życiu, jak bym chciał.

To łatwe i bardzo ludzkie, aby rozpraszać się na co dzień i skupiać się na własnych potrzebach, pragnieniach i pragnieniach, z wyłączeniem mojej szerszej społeczności i ludzkiej rodziny.

Osobiście potrzebowałem teraz pobudki. Quarantine podniosła dla mnie lustro. Kiedy zobaczyłem swoje odbicie, zobaczyłem, że jest miejsce na ponowne przywiązanie do moich wartości.

Nie sugeruję, że powinienem rzucić wszystko i zacząć wyświadczać wszystkim przysługi. Muszę spełniać swoje potrzeby i szanować własne granice, aby naprawdę służyć.

Ale coraz częściej przypominam sobie, że przez cały dzień zadawałem sobie pytanie: „Jak ten mały akt może być aktem służby?”

Niezależnie od tego, czy chodzi o gotowanie dla rodziny, zmywanie naczyń, pomoc tacie w jego ogrodzie, czy czytanie mojej babci, każde z nich jest okazją do dawania.

Kiedy daję z siebie, ucieleśniam osobę, którą chcę być.

Crystal Hoshaw jest matką, pisarką i wieloletnią praktykującą jogę. Uczyła w prywatnych studiach, na siłowniach oraz w spotkaniach jeden na jeden w Los Angeles, Tajlandii i San Francisco Bay Area. W ramach kursów online dzieli się przemyślanymi strategiami radzenia sobie z lękiem. Znajdziesz ją na Instagramie.

Zalecane: