Zdrowie i dobre samopoczucie dotykają każdego z nas inaczej. To historia jednej osoby
Jako osoba, która żyje z depresją, wiem z pierwszej ręki, jak wszechogarniająca może być. Wiem, jak może dotknąć każdej części twojego życia.
Żyję też z innymi przewlekłymi chorobami, co jest trudne. Ale szczerze mówiąc, każdego dnia wybrałbym życie z chronicznym bólem zamiast depresji.
Przez lata znalazłem sposoby na całkiem dobre radzenie sobie z depresją poprzez połączenie leków, samoopieki i mnóstwa przytulania się ze świnkami morskimi.
Jednak mój mąż TJ nadal ma epizody depresyjne. A obserwowanie jego walki dało mi zupełnie nowe uznanie dla tego, jak bolesne jest, gdy partnerzy często są przypadkowymi osobami i nie mogą pomóc w chorobie. W jakiś sposób gorzej jest widzieć go w depresji niż samemu tego doświadczać.
Widzisz, jestem naprawiaczem.
A depresja mojego męża to coś, czego nie potrafię naprawić.
Zajęło mi dużo czasu, zanim naprawdę się tego nauczyłem. Jesteśmy razem od dekady, ale minął dopiero rok, odkąd zacząłem wspierać, a nie próbować wszystko naprawić. Połączenie terapii, pracy nad problemem z przyjaciółmi i lepszej komunikacji pomogło mi przeanalizować, dlaczego to robię… i jak to zmienić.
Stare zwyczaje umierają ciężko
Zanim nauczyłam się, jak naprawdę pomóc mężowi, traktowałam go w jedyny możliwy sposób. Wychowałem się w domu pełnym przemocy i w młodym wieku nauczyłem się, że aby uniknąć krzywdy, powinienem zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby uszczęśliwić moich oprawców.
Niestety przerodziło się to w niezdrowy nawyk, przenoszący się na ludzi, którzy nie próbowali mnie skrzywdzić, jak mój mąż. Stałem się superprzyjemnym… wygładzaczem. Ale próbując sprawić, by TJ poczuł się lepiej, tak naprawdę odepchnąłem go i sprawiłem, że poczuł, że nie może dzielić swojej depresji.
„To było dość irytujące” - wyznaje, przypominając sobie moje zachowanie. „Jednym z problemów z duszeniem jest to, że nie czuję, że wolno mi być smutnym. To tak, jakbym już czuł się pokręcony, ale wtedy nie wolno mi być zepsutym ani smutnym”.
Z biegiem czasu zdałem sobie sprawę, jak bardzo negowałem jego uczucia, próbując cały czas go rozweselić. Coś, co robiłem w swoim umyśle, aby „zapewnić mu bezpieczeństwo”, było w rzeczywistości szkodliwe i powodowało, że czuł się gorzej. Od tamtego czasu dowiedziałem się, że praktykuję „antyempatię” - jak nazywa to edukatorka seksu i związków, Kate McCombs - przez lata, nie zdając sobie z tego sprawy. Odmawiałam mężowi autonomii, żądając pozytywnych uczuć.
Nauczyłem się z własnego leczenia depresji. Wiem, że wszyscy musimy pozwolić sobie na odczuwanie i przetwarzanie uczuć smutku, złości i wszystkiego, co wiąże się z depresją. Jeśli tego nie zrobimy, te uczucia prawdopodobnie same znajdą ujście. Czasami może to nawet skutkować samookaleczeniami i agresywnym zachowaniem. Poznanie tego wszystkiego pomogło mi zrozumieć, że wypycham własne uczucia, eliminując negatywne, aby zawsze być Pollyanną dla innych - przynajmniej na zewnątrz.
To nie było zdrowe dla nikogo w moim życiu.
To powiedziawszy, nawet TJ przyznaje, że nie było tak źle.
„Wiem, w głębi duszy, po prostu starałeś się być miły i pomóc. Chodzi mi o to, że wróciłeś na leki przeciwdepresyjne i teraz nie jestem już tak smutny”, mówi mi.
Leki przeciwdepresyjne nie są odpowiedzią dla wszystkich, ale pomagają nam obojgu. Jednak oboje doświadczamy seksualnych skutków ubocznych naszych leków. Jest to trudne, jak możesz sobie wyobrazić.
Małymi kroczkami
Z biegiem czasu TJ i ja nauczyliśmy się wyraźniej komunikować o depresji, co nie zawsze jest łatwe, ponieważ nie lubi o tym mówić. Mimo to robimy postępy.
Piszemy do siebie przez cały dzień, kiedy TJ jest w pracy. Jeśli któryś z nas ma ciężki dzień, dzielimy się tym, zanim będziemy razem pod koniec dnia. Pomaga mi to również w komunikowaniu się z moim bólem, ułatwiając pytanie o to, czego mogę potrzebować, gdy wróci do domu.
Zamiast się dusić i ciągle być w pobliżu, daję mu więcej przestrzeni. To pozwala TJ przetwarzać swoje uczucia i mieć swobodę zarówno odczuwania, jak i wyrażania negatywnych uczuć. Staram się zapytać męża, czy chce towarzystwa lub przestrzeni, zanim wejdzie do pokoju, w którym się znajduje. Pytam, czy chce porozmawiać o tym, przed czym stoi, czy też potrzebuje czasu w samotności. Co najważniejsze, staram się dać mu przynajmniej 15 minut na samotność, kiedy wraca z pracy do domu, aby odpocząć od dnia.
Równoważenie ról
Oczywiście nie zawsze jestem w stanie praktykować wszystkie te nawyki z powodu własnych problemów zdrowotnych. Są chwile, kiedy potrzebuję więcej pomocy lub bardzo boli i musimy dostosować naszą rutynę.
Nasza relacja to delikatna równowaga między opiekunem a pacjentem. Czasami potrzebuję więcej pomocy, a innym razem mój mąż. Są dziwne chwile, w których oboje radzimy sobie dobrze, ale nie jest to tak często, jak byśmy chcieli. Taka dynamika może być trudna w każdym związku, ale szczególnie w takim, jak nasz, w którym oboje mamy chroniczne problemy zdrowotne.
Najcięższe dni to te, w których oboje potrzebujemy więcej pomocy, ale nie jesteśmy w stanie wspierać się nawzajem tak bardzo, jak potrzebujemy lub chcemy. Na szczęście te dni są coraz rzadsze ze względu na postęp, jaki poczyniliśmy w ciągu ostatnich kilku lat.
Kiedy razem doświadczamy życia, wiem, że nadchodzą ciężkie czasy. Ale mogę tylko mieć nadzieję, że nasza wzmożona komunikacja pozwoli nam utrzymać się na powierzchni podczas przypływu.
Kirsten Schultz jest pisarką z Wisconsin, która rzuca wyzwanie normom seksualnym i płciowym. Dzięki swojej pracy jako aktywistka zajmująca się chorobami przewlekłymi i niepełnosprawnością, cieszy się opinią osoby znoszącej bariery, jednocześnie uważnie powodującej konstruktywne problemy. Kirsten niedawno założyła firmę Chronic Sex, która otwarcie omawia, jak choroby i niepełnosprawność wpływają na nasze relacje z nami i innymi, w tym - zgadłeś - na seks! Śledź ją na Twitterze.