Niewiele pamiętam z mojego krótkiego pobytu w szpitalu latem 2007 roku, ale pozostaje mi kilka rzeczy:
Budzenie się w karetce po przedawkowaniu lamotryginy. Lekarz pogotowia ratunkowego nagle nalega, że mam chorobę afektywną dwubiegunową (nie mam). Staram się iść do łazienki, moje ciało jak szlam. Krótkie pożegnanie mieszkańca, który powiedział mi, że muszę wziąć większą odpowiedzialność za swoje życie.
A potem tajemnica i wstyd. Krewny mówi mi, jak bardzo raniłem ludzi, których kochałem. Milczące zrozumienie wśród rodziny i przyjaciół, że nie można się tym dzielić ani o tym rozmawiać.
Te wspomnienia przede wszystkim potęgowały mój strach przed wyciągnięciem ręki, ponieważ nawet osoby ze społeczności medycznej - ci, którzy mają być uzdrowicielami - mogą naprawdę nie trafić w cel.
Jako osoba żyjąca z poważnymi zaburzeniami depresyjnymi i obsesyjno-kompulsywnymi, widzę na własne oczy, jak ludzie walczą o to, by wszystko było dla mnie lepsze: jak bardzo się starają, jak potykają się o swoje myśli i intencje i jak często źle to rozumieją.
Wiem, że interakcja z kimś, kto żyje pod ciężarem choroby psychicznej, może być zniechęcająca, nawet (a zwłaszcza), gdy jest ci bliska i droga. Ludzie zwykle starają się jak najlepiej, ale niektóre pomysły i zachowania są aktywnie szkodliwe, nawet jeśli są (lub wydają się) dobrze zamierzone.
Mówiąc głównie z mojego życiowego doświadczenia (a nie jako Najwyższy Przywódca Depresji), oto kilka przemyśleń na temat typowych błędów, których należy unikać.
1. Udzielanie niedoinformowanych lub niezamówionych porad medycznych
Kilka lat temu widziałem ten mem krążący po Internecie dotyczący przyrody i zdrowia psychicznego.
Składał się z dwóch obrazów: grupy drzew (których nienawidzą wszyscy ludzie z depresją! Nienawidzimy ich!) Ze słowami „To jest lek przeciwdepresyjny” oraz innego zdjęcia niektórych luźnych tabletek z napisem „To jest gówno”.
Wiesz, co to jest gówno? Cały ten sposób myślenia.
Leczenie jest często bardziej złożone niż ludzie zdają sobie sprawę. Terapia, leki i samoopieka mają swoje znaczenie dla powrotu do zdrowia. A dla niektórych z nas ten lek może być życiodajny, a nawet ratujący życie.
Przyjmujemy leki, które pomagają nam wstać z łóżka rano, umożliwiają podejmowanie lepszych decyzji i cieszenie się życiem, związkami, a nawet drzewami!
Nie jest to, jak niektórzy sugerowali, „wymówka”.
Nasze mózgi potrzebują różnych rzeczy w różnym czasie. Szkodliwe jest sugerowanie, że zawiedliśmy w korzystaniu z formy opieki, której osobiście nie potrzebujesz. To trochę tak, jakby powiedzieć: „Och, masz depresję? Cóż, wyleczyłem depresję powietrzem, kiedykolwiek o tym słyszałeś?”
Często wydaje się, że potrzeba tego rodzaju wsparcia jest oznaką słabości lub że sprawia, że tracimy kontakt z tym, kim jesteśmy. Leki mają skutki uboczne, tak, ale mogą być również kluczowym elementem leczenia zdrowia psychicznego.
Trudno jest jednak bronić siebie, gdy bliscy i nieznajomi angażują się w zawstydzanie pigułek.
A przy okazji? Osoby z depresją nie są całkowicie nieświadome natury. Nie mówimy: „Przepraszam, co to do diabła jest?” kiedy widzimy roślinę. Nie ignorujemy też korzyści płynących z odżywiania się i poruszania naszymi ciałami.
Ale czasami jest to zbyt wiele, aby oczekiwać od kogoś z chorobą psychiczną, a to często po prostu potęguje nasze istniejące poczucie winy i wstydu. Obraźliwe jest sugerowanie, że gdybyśmy poszli na spacer i wypili szklankę soku z selera, wszystko byłoby w porządku. (Poza tym wielu z nas już tego próbowało).
Z pewnością mogą nam pomóc zdrowe zachowania. Ale używanie języka, który wywiera presję lub nalega, aby nas wyleczyć, nie jest właściwą drogą. Zamiast tego, jeśli chcesz być pomocny, zapytaj, czego od Ciebie potrzebujemy. I bądź delikatny ze swoimi sugestiami i zachętami.
2. Udział w publicznej dyskusji na temat samobójstwa
W swoim artykule dla Time, dziennikarka Jamie Ducharme omawia badania przeprowadzone w 2018 roku na temat tego, jak specjaliści medialni relacjonują głośne samobójstwa.
„Narażenie na samobójstwo”, pisze, „bezpośrednio lub za pośrednictwem mediów i rozrywki może sprawić, że ludzie będą bardziej skłonni do samodzielnego uciekania się do zachowań samobójczych. Zjawisko to ma nawet nazwę: zarażenie samobójstwem”.
Ducharme twierdzi, że zarażenie samobójstwem ma miejsce, gdy nagłówki zawierają „informacje o tym, jak samobójstwo zostało zakończone i stwierdzenia, które sprawiają, że samobójstwo wydaje się nieuniknione”.
Wszyscy użytkownicy mediów społecznościowych (nie tylko dziennikarze) mają ludzki obowiązek rozważenia tego, co dodają do rozmowy.
Witryna Światowej Organizacji Zdrowia zawiera listę nakazów i zakazów zgłaszania samobójstw. Celem zawsze powinno być zminimalizowanie szkód. Niniejsze wytyczne opisują szkodliwe praktyki, w tym wyeksponowane umieszczanie historii samobójczych, w szczególności odwoływanie się do zastosowanej metody, wyszczególnianie lokalizacji i używanie sensacyjnych nagłówków.
Dla użytkowników mediów społecznościowych może to oznaczać retweetowanie lub udostępnianie wiadomości, które nie są zgodne z tymi sugestiami. Wielu z nas szybko kliknęło „udostępnij”, nie biorąc pod uwagę wpływu - nawet ci z nas, którzy są adwokatami.
Zalecenia dotyczące zgłaszania samobójstw również stanowią doskonałe źródło informacji na ten temat. Zamiast na przykład używać zdjęć pogrążonych w żałobie bliskich, zalecają użycie zdjęcia szkolnego lub służbowego wraz z logo infolinii samobójców. Zamiast używać słów takich jak „epidemia”, powinniśmy uważnie przestudiować najnowsze statystyki i użyć właściwej terminologii. Zamiast korzystać z cytatów z policji, powinniśmy zasięgnąć porady ekspertów ds. Zapobiegania samobójstwom.
Kiedy mówimy o samobójstwie w mediach społecznościowych, musimy być wrażliwi na tych po drugiej stronie, którzy odbierają i próbują przetworzyć nasze słowa. Tak więc, kiedy publikujesz, udostępniasz lub komentujesz, staraj się pamiętać, że ci, którzy mają trudności, mogą również przeczytać twoje słowa.
3. Za dużo rozmów, za mało działań
Każdego stycznia w Kanadzie prowadzimy Bell Let's Talk, kampanię firmy telekomunikacyjnej mającą na celu podniesienie świadomości i zmniejszenie piętna związanego z chorobami psychicznymi.
Bell zobowiązał się do zebrania 100 milionów dolarów na kanadyjską opiekę psychiatryczną. To pierwsza kampania korporacyjna w Kanadzie. Chociaż wysiłki firmy mogą być życzliwe, ważne jest, aby przyznać, że nadal jest to korporacja, która bardzo korzysta z tego rozgłosu.
Prawdę mówiąc, takie ruchy mogą sprawiać wrażenie zaprojektowanych bardziej dla neurotypowych osób, które też mają „złe dni”. Choroba psychiczna często nie jest ładna, inspirująca ani nieziemska w sposób, w jaki te kampanie sugerują.
Cały pomysł zachęcania ludzi do rozmowy, po to, by położyć kres piętnowaniu wokół dyskusji o zdrowiu psychicznym, niewiele daje, jeśli nie ma dla nas systemu, kiedy zaczynamy mówić.
Zajęło mi około roku, aby zobaczyć się z moim obecnym psychiatrą w 2011 roku. Podczas gdy moja rodzinna prowincja Nowa Szkocja pracuje nad skróceniem czasu oczekiwania, jest to bardzo powszechne doświadczenie dla wielu osób w kryzysie.
To sprawia, że polegamy na ludziach, w tym lekarzach rodzinnych, którzy nie są przygotowani do pomocy lub nie są w stanie przepisać niezbędnych leków.
Zachęcając ludzi do otwarcia się, po drugiej stronie musi być ktoś, kto jest w stanie słuchać i pomóc w zapewnieniu szybkiego, kompetentnego leczenia. Nie powinno to spaść na przyjaciół i rodzinę, ponieważ nawet najbardziej współczujący laik nie jest przeszkolony w ocenie tych sytuacji i odpowiedniej reakcji.
Ponieważ tylko 41 procent dorosłych Amerykanów korzysta z usług zdrowia psychicznego z powodu swoich chorób i 40 procent dorosłych Kanady na podobnej łodzi, jasne jest, że jest więcej do zrobienia. Osoby z chorobami psychicznymi potrzebują czegoś więcej niż tylko twojej świadomości i pozwolenia na rozmowę. Potrzebujemy prawdziwej zmiany. Potrzebujemy systemu, który nas nie retraumatyzuje.
4. Mówienie nam, abyśmy „patrzyli z perspektywy”
„Mogło być znacznie gorzej!”
„Spójrz na wszystko, co masz!”
„Jak ktoś taki jak ty mógł mieć depresję?”
Rozmyślanie nad czyimś cięższym i niezgłębionym bólem nie łagodzi naszego własnego. Zamiast tego może wydawać się unieważniające. Silne uznanie dla pozytywnych elementów naszego życia nie usuwa bólu, przez który przechodzimy; nie oznacza to, że nie wolno nam chcieć, aby było lepiej, zarówno dla nas, jak i dla innych.
Filmy dotyczące bezpieczeństwa podczas lotu instruują, jak zabezpieczyć własną maskę tlenową przed udzieleniem pomocy komukolwiek innemu (zwykle dziecku). Szokujące, nie dzieje się tak dlatego, że stewardessy nienawidzą twoich dzieci i chcą też zwrócić się przeciwko nim. To dlatego, że nie możesz komuś pomóc, jeśli nie żyjesz. Musisz zająć się własnym ogrodem, zanim pojawisz się w domu sąsiada z motyką.
Nie chodzi o to, że osoby z chorobami psychicznymi nie są altruistyczne, współczujące i pomocne. Ale musimy szczególnie o siebie zadbać. To wymaga dużo energii.
Bardziej skutecznym podejściem może być przypomnienie nam, że uczucia przychodzą i odchodzą. Wcześniej były lepsze czasy i nadejdą dobre czasy. Naukowiec behawioralny Nick Hobson określa to jako „wyciąganie się z teraźniejszości”, co oznacza, że zamiast próbować porównywać nasze zmagania z walką kogoś innego, staramy się przeciwstawić to, jak czujemy się teraz, z tym, jak moglibyśmy się czuć w przyszłości.
Jak to się może zmienić? Jak możemy być lepiej przygotowani do późniejszego radzenia sobie z tymi emocjami?
Praktykowanie wdzięczności może być pomocne. W rzeczywistości wpływa pozytywnie na nasz mózg, uwalniając dopaminę i serotoninę, co jest fajne. Jednak bez ogródek mówienie nam, żebyśmy byli wdzięczni za naszą sytuację, nie jest fajne z tego samego powodu.
Zamiast tego spróbuj nam przypomnieć o pozytywnym wkładzie, jaki wnosimy, i ludziach, którzy nas kochają. Te afirmacje nas nie wyleczą, ale mogą przyczynić się do pozytywnego poczucia własnej wartości, po której może nastąpić wdzięczność.
5. Nie sprawdzanie twojej performatywnej empatii
Rozumiem, jak to jest widzieć kogoś cierpiącego i nie wiedzieć, co powiedzieć lub zrobić. Wiem, że może to być drażniące i niewygodne.
Nikt jednak nie prosi cię o pełne odniesienie się, ponieważ nie każdy może. Mówiąc coś w stylu „Wiem, jak się czujesz. Czasami też upadam. Każdy to robi! mówi mi, że tak naprawdę nie rozumiesz klinicznej depresji. Mówi mi również, że mnie nie widzisz lub przepaść, która istnieje między moim doświadczeniem a twoim.
To sprawia, że czuję się jeszcze bardziej samotny.
Bardziej użytecznym podejściem byłoby powiedzenie czegoś w rodzaju: „To brzmi naprawdę ciężko. Dziękuję za zaufanie, że mogę o tym porozmawiać. Nie mogę w pełni zrozumieć, ale jestem tu dla Ciebie. Daj mi znać, jeśli mogę jakoś pomóc”.
Więc co możesz zamiast tego zrobić?
Pomoc może wyglądać na wiele różnych sposobów. Może to być słuchanie podczas rozmowy lub po prostu zatrzymywanie dla nas miejsca i siedzenie w ciszy. Może to być uścisk, pożywny posiłek lub wspólne oglądanie zabawnego programu telewizyjnego.
Najważniejszą rzeczą, jakiej nauczyłem się o byciu obecnym dla kogoś chorego lub pogrążonego w żałobie, jest to, że nie chodzi o mnie. Im bardziej jestem uwikłany we własne ego, tym mniej jestem pomocny.
Więc zamiast tego staram się wywierać uspokajający wpływ, nie nalegać ani nie projektować. Pozwolić komuś doświadczyć wagi tego wszystkiego i znieść część tego ciężaru razem z nimi, nawet jeśli nie mogę im tego całkowicie odebrać.
Nie musisz mieć rozwiązania. Nikt tego od ciebie nie oczekuje. Chcemy po prostu czuć się widziani i słyszani, aby nasze cierpienie zostało potwierdzone.
Wspieranie kogoś z chorobą psychiczną nie polega na „naprawianiu” go. Chodzi o to, żeby się pokazać. Czasami najprostsze gesty mogą mieć znaczenie.
JK Murphy jest feministką, która pasjonuje się akceptacją ciała i zdrowiem psychicznym. Z wykształcenia filmowiec i fotografia, uwielbia opowiadać historie i ceni sobie rozmowy na trudne tematy poruszane z perspektywy komediowej. Posiada dyplom z dziennikarstwa na University of King's College i coraz bardziej bezużyteczną encyklopedyczną wiedzę o Buffy the Vampire Slayer. Śledź ją na Twitterze i Instagramie.