Był rok 2010, nie było jeszcze badania krwi na potwierdzenie choroby. Fibromialgia była powszechnie określana jako „diagnoza z kosza na śmieci” lub „nie możemy dowiedzieć się, co jest z tobą nie tak, a wszystkie twoje testy są jasne, więc oto twoja diagnoza”. W tamtym czasie to wszystko, co musiałem robić. Pasował, więc go nosiłem, ale zastanawiałem się, czy naprawdę wykluczają wszystko inne. Kiedy lekarze nadal rzucali we mnie różnymi tabletkami, czułam się tylko gorzej. Po prostu musiała być lepsza odpowiedź.
Mój punkt zwrotny
Po dwóch latach tego zamieszania miałem dość. Leki sprawiały, że czułam się coraz bardziej chora. Byłem przygnębiony i nie widziałem sensu w dalszym życiu, skoro życie miało być wypełnione tylko chronicznym bólem i zmęczeniem.
Miałem trzy możliwości: znaleźć sposób na zakończenie tego wszystkiego, zgłosić się na oddział psychiatryczny lub powiadomić rodzinę, jak zły jest mój stan psychiczny i spróbować znaleźć odpowiednią pomoc. Zdecydowałem się na trzecią.
Trudno było być tak bezbronnym, przyznać się, że byłem w tak złym stanie i poprosić o pomoc, której potrzebowałem. Prosić mamę, żeby dzwoniła do mnie każdego dnia, prosić męża, żeby naprawdę mnie zobaczył. Ale zapytałem i to był początek.
Postanowiłem też założyć nowy blog poświęcony mojej chorobie, zamiast pozwolić, aby choroba przejęła mój istniejący blog. Podzieliłem się tym, przez co przechodziłem, informacjami, które znalazłem, wiadomościami i artykułami medialnymi, na które się natknąłem. Podzieliłem się nowymi lekami, które rzucili mi lekarze i strasznymi skutkami ubocznymi. Podzieliłem się różnymi suplementami i brakiem wyników. Podzieliłem się swoimi zmaganiami, nadzieją, że będę mniej samotny i że może ktoś inny też czuł się mniej samotny.
Znaczenie zadawania pytań
Jeśli miałam wyzdrowieć, musiałam przestać szukać odpowiedzi u lekarzy i chcieć spróbować WSZYSTKIEGO, co właśnie zrobiłem.
Od samego początku zastanawiałem się, jak dieta może wpływać na fibromialgię, ale wciąż otrzymywałem tę samą odpowiedź: „Nie będzie”. Jasne, powiedziano mi, że psiankowate, kofeina i cukier mogą pogorszyć sytuację, ale było to subiektywne i nikt nie wydawał się wiedzieć na pewno. W tym samym czasie dietetycy mówili mi, że jeśli zrezygnuję z glutenu, nabiału i jajek, poczuję się znacznie lepiej.
Nie chciałem zrobić tak dużego skoku bez uzasadnienia, więc przyjrzałem się testom wrażliwości na żywność. Natknąłem się również na „Gruby, chory i prawie martwy”, dokument, który pokazał, jak wyciskanie soków pomogło jednemu mężczyźnie cofnąć chorobę autoimmunologiczną. Pomyślałem, że gdyby mógł sokować przez miesiące, mógłbym to robić przez tydzień. Może zmiana diety naprawdę by pomogła.
Zacząłem w 2012 roku od pięciodniowego oczyszczania soków w oczekiwaniu na wyniki moich testów wrażliwości na pokarm. Wyniki wróciły i pokazały, że mam łagodną wrażliwość na gluten, serwatkę, jajka i drożdże. Postanowiłem spróbować życia bez tych potraw i spędziłem tydzień pijąc tylko owoce i warzywa. Następnie powoli ponownie wprowadzałem mięso i zboża bezglutenowe. Czułam się niesamowicie. Mój mąż powiedział, że widział różnicę w mojej energii podczas tych pierwszych pięciu dni wyciskania!
Refleksja nad najciemniejszymi czasami
Jest teraz cztery lata później i trudno sobie wyobrazić, jak daleko zaszedłem. Nadal piję sok każdego dnia. Nadal całkowicie unikałem glutenu, a także jajek i nabiału. Przekonałem się na własnej skórze, że gluten doprowadzi mnie do płomienia, pozostawiając mnie psychicznie i fizycznie zmęczony jak nic innego. Zmieniłem styl życia i swoje spojrzenie na życie, ćwicząc więcej, będąc otwartym na innych i starając się skupić na pozytywach. I w końcu skończyłem szkołę, żeby zdobyć ten stopień.
Czasami trudno mi sobie przypomnieć, jakie były złe rzeczy, ale wydaje mi się, że o czasie, o którym zapominam, moje ciało szybko mi przypomina.
Nadal mam fibromialgię. Nadal mam złe dni. Nadal walczę. Ale jestem w znacznie lepszym miejscu niż przez te dwa najgorsze lata. Wciąż piszę bloga, aby przypomnieć sobie o zmianach, które muszę wprowadzać dzień po dniu, i mogę tylko mieć nadzieję, że pomagając innym w dokonywaniu zmian, które poprawiają ich życie.
Julie Ryan jest niezależną pisarką i blogerką. Dzieli się swoją podróżą w Counting My Spoons. Julie z radością dzieli się tym, że chociaż wciąż zmaga się z przewlekłą chorobą, dobre dni są liczniejsze od złych i ona wygrywa tę bitwę. Julie jest szczęśliwą mężatką i nie może się doczekać wielu lat szczęścia pomimo przewlekłej choroby.