Tylko oko, wyszkolone przez lata zrujnowanych przyjęć urodzinowych, ekscentrycznych zakupów i nowych przedsięwzięć biznesowych, może to zobaczyć, gotowe do wynurzenia bez ostrzeżenia.
Czasami wychodzi na jaw, gdy zapominam o zachowaniu spokoju i zrozumienia. Reakcyjna frustracja nadaje mojemu głosowi ostre brzmienie. Jej twarz się porusza. Jej usta, podobnie jak moje, które naturalnie opadają w kącikach, wydają się opadać jeszcze bardziej. Jej ciemne brwi, cienkie po latach nadmiernego wyrywania, unoszą się, tworząc długie, cienkie zmarszczki na czole. Łzy zaczynają płynąć, gdy wymienia wszystkie powody, dla których zawiodła jako matka.
„Byłbyś po prostu szczęśliwszy, gdybym tu nie był”, krzyczy, zbierając przedmioty najwyraźniej potrzebne do wyprowadzki: śpiewnik na fortepian, stos rachunków i paragonów, balsam do ust.
Mój 7-letni mózg bawi się ideą życia bez mamy. A jeśli po prostu wyszła i nigdy nie wróciła do domu, tak myślę. Wyobrażam sobie nawet życie, gdyby umarła. Ale potem znajome uczucie wkrada się z mojej podświadomości jak zimna, mokra mgła: poczucie winy.
Płaczę, choć nie potrafię stwierdzić, czy to prawda, ponieważ manipulacyjne łzy zadziałały zbyt wiele razy, by rozpoznać różnicę. - Jesteś dobrą mamą - mówię cicho. "Kocham Cię." Ona mi nie wierzy. Nadal się pakuje: kolekcjonerską szklaną figurkę, brudną parę niechlujnie skrojonych dżinsowych szortów zachowanych do ogrodnictwa. Będę musiał się bardziej postarać.
Ten scenariusz zwykle kończy się na dwa sposoby: mój tata wychodzi z pracy, aby „poradzić sobie z sytuacją”, albo mój urok jest na tyle skuteczny, że ją uspokaja. Tym razem mojemu tacie oszczędzono niezręcznej rozmowy ze swoim szefem. Trzydzieści minut później siedzimy na kanapie. Patrzę bez wyrazu, a ona bezceremonialnie wyjaśnia całkowicie ważny powód, dla którego usunęła ze swojego życia najlepszego przyjaciela z zeszłego tygodnia.
„Byłbyś po prostu szczęśliwszy, gdybym tu nie był” - mówi. Słowa krążą w mojej głowie, ale uśmiecham się, kiwam głową i utrzymuję kontakt wzrokowy.
Znalezienie jasności
U mojej mamy nigdy formalnie nie zdiagnozowano choroby afektywnej dwubiegunowej. Poszła do kilku terapeutów, ale nigdy nie wytrzymali długo. Niektórzy ludzie błędnie określają osoby z chorobą afektywną dwubiegunową jako „szalone”, a moja mama z pewnością tak nie jest. Twierdzi, że ludzie z chorobą dwubiegunową potrzebują leków, a ona z pewnością ich nie potrzebuje. Jest po prostu zestresowana, przepracowana i stara się utrzymać przy życiu relacje i nowe projekty. W dni, kiedy wychodzi z łóżka przed godziną 14, przez chwilę tłumaczy, że gdyby tata częściej bywał w domu, gdyby miała nową pracę, gdyby dom był kiedykolwiek remontowany, nie byłaby taka. Prawie jej wierzę.
Nie zawsze był to smutek i łzy. Stworzyliśmy tak wiele wspaniałych wspomnień. W tamtym czasie nie rozumiałam, że jej okresy spontaniczności, produktywności i rozdzierającego żołądka śmiechu również były częścią choroby. Nie rozumiałem, że zapełnianie koszyka nowymi ciuchami i cukierkami „tylko dlatego” było czerwoną flagą. Kiedyś spędziliśmy dzień w szkole, wyburzając ścianę jadalni, ponieważ dom potrzebował więcej naturalnego światła. To, co pamiętam jako najlepsze momenty, było tak samo powodem do niepokoju, jak czasy braku reakcji. Choroba afektywna dwubiegunowa ma wiele odcieni szarości.
Melvin McInnis, MD, główny badacz i dyrektor naukowy Funduszu Badań nad Bipolarnością im. Heinza C. Prechtera, mówi, że właśnie dlatego spędził ostatnie 25 lat na badaniu tej choroby.
„Rozległość i głębia ludzkich emocji objawiających się w tej chorobie jest głęboka” - mówi.
Przed przybyciem na University of Michigan w 2004 roku McInnis spędził lata próbując zidentyfikować gen, który miałby przypisać mu odpowiedzialność. Ta porażka skłoniła go do rozpoczęcia podłużnych badań nad chorobą afektywną dwubiegunową, aby uzyskać jaśniejszy i bardziej wszechstronny obraz choroby.
Dla mojej rodziny nigdy nie było jasnego obrazu. Stany maniakalne mojej matki nie wydawały się na tyle maniakalne, by uzasadniały pilną wizytę u psychiatry. Jej okresy depresji, które często przypisywała normalnemu stresowi życiowemu, nigdy nie wydawały się wystarczająco niskie.
Tak właśnie jest z chorobą afektywną dwubiegunową: jest bardziej złożona niż lista kontrolna objawów, którą można znaleźć w Internecie, aby uzyskać stuprocentową dokładną diagnozę. Wymaga wielu wizyt w dłuższym okresie, aby pokazać wzorzec zachowania. Nigdy nie dotarliśmy tak daleko. Nie wyglądała ani nie zachowywała się jak szalone postacie, które widzisz w filmach. Więc nie może tego mieć, prawda?
Pomimo wszystkich pytań bez odpowiedzi, badania mówią kilka rzeczy o chorobie afektywnej dwubiegunowej.
- Dotyka około 2,6 procent populacji USA.
- Wymaga diagnozy klinicznej, która wymaga wielu wizyt obserwacyjnych.
- Choroba jest równie rozpowszechniona wśród kobiet i mężczyzn.
- Zwykle rozwija się w okresie dojrzewania lub wczesnej dorosłości.
- Nie ma lekarstwa, ale dostępnych jest wiele opcji leczenia.
- 69% pacjentów z chorobą afektywną dwubiegunową jest początkowo błędnie diagnozowanych.
Kilka lat i jeden terapeuta później dowiedziałem się o prawdopodobieństwie choroby afektywnej dwubiegunowej mojej matki. Oczywiście moja terapeutka nie mogła definitywnie powiedzieć, że nigdy jej nie spotkała, ale mówi, że potencjał jest „wysoce prawdopodobny”. Była to jednocześnie ulga i kolejny ciężar. Miałem odpowiedzi, ale wydawało się, że jest za późno, by mieć znaczenie. Jak inaczej wyglądałoby nasze życie, gdyby ta diagnoza - choć nieoficjalna - pojawiła się wcześniej?
Znalezienie spokoju
Przez wiele lat byłem zły na matkę. Myślałem nawet, że nienawidzę jej za to, że za wcześnie sprawiła, że dorosłem. Nie byłam emocjonalnie przygotowana, by ją pocieszyć, kiedy straciła kolejną przyjaźń, zapewnić ją, że jest ładna i godna miłości, ani nauczyć się rozwiązywać funkcje kwadratowe.
Jestem najmłodszym z pięciorga rodzeństwa. Przez większość mojego życia byliśmy tylko trzema starszymi braćmi i mną. Poradziliśmy sobie na różne sposoby. Podniosłem na siebie ogromną ilość winy. Jeden z terapeutów powiedział mi, że to dlatego, że byłam jedyną kobietą w domu - kobiety muszą trzymać się razem i tak dalej. Przerzuciłam się między odczuwaniem potrzeby bycia złotym dzieckiem, które nie zrobiło nic złego, a byciem dziewczyną, która po prostu chciała być dzieckiem i nie martwić się o odpowiedzialność. W wieku 18 lat wprowadziłam się do mojego ówczesnego chłopaka i przysięgałam nigdy nie oglądać się za siebie.
Moja mama mieszka teraz w innym stanie ze swoim nowym mężem. Od tego czasu ponownie się połączyliśmy. Nasze rozmowy ograniczają się do uprzejmych komentarzy na Facebooku lub grzecznej wymiany tekstów na temat świąt.
McInnis mówi, że ludzie tacy jak moja mama, którzy są oporni na wszelkie problemy poza wahaniami nastroju, często są z powodu piętna otaczającego tę chorobę. „Największym błędnym przekonaniem związanym z chorobą afektywną dwubiegunową jest to, że ludzie z tą chorobą nie funkcjonują w społeczeństwie. Że szybko przechodzą od depresji do manii. Często ta choroba ukrywa się pod powierzchnią”- mówi.
Jako dziecko rodzica z chorobą afektywną dwubiegunową odczuwasz różne emocje: urazę, zagubienie, złość, poczucie winy. Te uczucia nie znikają łatwo, nawet z czasem. Ale patrząc wstecz, zdaję sobie sprawę, że wiele z tych emocji wynika z braku możliwości jej pomocy. Być tam, kiedy czuła się samotna, zdezorientowana, przestraszona i poza kontrolą. To ciężar, do którego żadnego z nas nie było w stanie unieść.
Czekamy razem
Chociaż nigdy nie postawiono nam oficjalnej diagnozy, wiedza o tym, co wiem teraz, pozwala spojrzeć wstecz z innym spojrzeniem. Pozwala mi być bardziej cierpliwym, kiedy dzwoni w stanie depresji. Dzięki temu mogę delikatnie przypomnieć jej o umówieniu się na kolejną terapię i powstrzymaniu się od ponownego zagospodarowania podwórka. Mam nadzieję, że znajdzie leczenie, które pozwoli jej nie walczyć tak ciężko każdego dnia. To uwolni ją od napiętych wzlotów i upadków.
Moja podróż uzdrawiania trwała wiele lat. Nie mogę oczekiwać, że stanie się to z dnia na dzień. Ale tym razem nie będzie sama.
Cecilia Meis jest niezależną pisarką i redaktorką specjalizującą się w rozwoju osobistym, zdrowiu, dobrym samopoczuciu i przedsiębiorczości. Uzyskała tytuł licencjata dziennikarstwa na Uniwersytecie Missouri. Poza pisaniem lubi siatkówkę plażową i próbowanie nowych restauracji. Możesz tweetować ją na @CeciliaMeis.