Kiedy pierwszy raz zatrzymałem się w hostelu, zwinąłem. Nie dlatego, że bałem się, że zostanę zabity w stylu klasycznego slashera „Hostel”, ale dlatego, że miałem paranoję na punkcie dźwięku mojego oddechu, który, jak byłem pewien, był najgłośniejszą rzeczą w pokoju.
Byłem w małym dormitorium, składającym się z dwóch niebezpiecznie zamkniętych łóżek piętrowych. Słyszałem, jak oddycham, i przez całe życie nie mogłem uspokoić myśli.
Czy inne dziewczyny też mnie słyszą? Czy już śpią? Czy mnie usłyszą i pomyślą, że dziwnie oddycham? Czy zastanawiają się, co jest ze mną nie tak? Czy dostanę pełnego ataku lęku? Czy będą wiedzieć, jeśli to zrobię?
Czy ktokolwiek może teraz usłyszeć, jak oddycham ?!
W końcu cisza została przerwana dzięki niezwykłemu źródłu ulgi: odgłosowi chrapania. Świadomość, że przynajmniej jedna z tych dziewczyn śpi, sprawiła, że poczułem się, jakbym był „obserwowany” przez jedną osobę mniej. Czułem, że mogę łatwiej oddychać, nie próbując zmieniać sposobu, w jaki brzmiał oddech ani nie martwiąc się, że ktoś mnie usłyszy. Wreszcie mogłem zasnąć.
To był dosłownie mój cykl myślowy tamtej nocy i czasami tak to dalej
Od czasu pierwszego ataku lęku w wieku 12 lat mam skomplikowany związek z oddechem. Pojawił się zupełnie znikąd w środku nocy. O dziwo, nie został wywołany przez mój oddech.
Atak przyniósł później o wiele więcej. Duszność, której ciągle doświadczałem, była traumatyczna. Na zakręcie 26 lat niewiele się zmieniło.
To takie ironiczne. Oddychanie jest czymś, o czym większość ludzi nawet nie myśli, chyba że celowo próbują o tym pomyśleć, może używając technik głębokiego oddychania w celu zmniejszenia stresu lub koncentrując się na oddechu podczas zajęć takich jak joga lub medytacja. Dla wielu osób, które identyfikują się z lękiem, głębokie oddychanie jest skutecznym sposobem radzenia sobie z lękiem lub powstrzymania napadów paniki.
Jeśli chodzi o mnie, zwykle pogarszają mnie.
Tak bardzo myślę o swoim oddechu, że staje się wyzwalaczem mojego niepokoju. Kiedy słyszę siebie lub kogoś innego oddychającego, kiedy jest bardzo cicho, jestem bardzo dostrojony do oddechu. Za bardzo staram się kontrolować wdechy i wydechy. Próbując „naprawić” oddech, aby „oddychać normalnie”, w końcu doszło do hiperwentylacji.
Kiedy dorastałem, najwięcej napadów lęku miałem w nocy. Jednym z moich głównych i najstraszniejszych objawów była duszność. Słyszałem, że łapię powietrze i często czułem, że umieram. Nie trzeba dodawać, że przez wiele nocy, kiedy kładę się do łóżka, nie czuję się zbyt spokojny… zwłaszcza jeśli jestem blisko kogoś innego.
Ponieważ jest to taki dziwny (i trochę zawstydzający) niepokój, o którym warto mówić, do tej pory milczałem, ponieważ jest to coś, co nie ma sensu dla większości ludzi i dlatego czuję, że ludzie nie nawet w to uwierz. A gdyby tak, pomyśleliby, że jestem „szalony”.
Postanowiłem sprawdzić, czy jestem jedyną osobą, która to spotyka i - niespodzianka - nie.
Danielle M., lat 22, od kilku lat doświadcza przytłaczającego lęku wywołanego oddychaniem. „Nie mogę po prostu siedzieć w ciszy” - mówi. Czasami musi oderwać się od oddechu i zasnąć.
„Niezależnie od tego, czy są to media społecznościowe czy Amazon, znajduję coś, co rozprasza mój umysł na tyle długo (od 30 minut do dwóch godzin), że mogę mieć„ jaśniejszy”umysł, zanim usiłuję ponownie zasnąć” - mówi. Kolejna rzecz, która jej pomaga? Maszyna białego szumu.
Rachael P., lat 27, również wyznaje: „Spróbuję dosłownie wstrzymać lub wyciszyć oddech w nocy, kiedy mój partner próbuje zasnąć obok mnie, jeśli nie zasnę pierwsza”. Dla niej to zjawisko zaczęło się kilka lat temu.
„Myślę, że zaczęło się to od strachu przed zajęciem miejsca lub próbą zmniejszenia się” - mówi. „Stało się to nawykiem, a potem niemal paranoidalną obsesją myślenia, że mój okropnie głośny oddech nie pozwoli zasnąć partnerowi, co sprawi, że będzie zły, zirytowany i urażony mną”.
Myślałem, że może wyrwę się z tego zajęcia, ale niestety te niespokojne noce stały się bardziej widoczne na studiach. Młoda dorosłość wprowadziła mnie w nowe przerażające sytuacje… lub przynajmniej przerażające dla mnie. Przeczytaj: Wspólny pokój w akademiku i spanie kilka stóp od kogoś. Rozsierdzony.
Nawet kiedy przyjaźniłem się z moimi współlokatorami, myśl o tym, że mnie słyszą i wiedzą, że jestem niespokojny, była czymś, czego nie chciałem. A później, kiedy po raz pierwszy zacząłem nocować z moim pierwszym poważnym chłopakiem… zapomnij o tym. Przytulaliśmy się i prawie natychmiast wchodziłem do głowy, dziwnie oddychałem, próbowałem zsynchronizować oddech z jego i zastanawiałem się, czy nie byłem zbyt głośny.
W niektóre noce, kiedy odczuwałem ogólnie mniejszy poziom niepokoju, mogłem zasnąć zaraz po nim. Ale przez większość nocy nie spałem godzinami z napadami lęku, zastanawiając się, dlaczego nie mogłem zasnąć w czyichś ramionach jak „normalna” osoba.
Aby poznać opinię eksperta na temat tego niezwykłego wyzwalacza lęku, rozmawiałem z psychologiem klinicznym z doświadczeniem w leczeniu lęku
Dr Ellen Bluett szybko połączyła koncentrację na oddechu z moimi doświadczeniami z napadami lęku i uczuciem duszności, kiedy byłam młodsza. Podczas gdy wielu niespokojnych ludzi odwraca się od oddechu, aby się uspokoić, ja jestem odwrotnie.
„Zauważenie oddechu staje się wyzwalaczem. Zaczynasz zwracać uwagę na doznania fizyczne zachodzące w twoim ciele iw rezultacie zaczynasz doświadczać niespokojnych myśli. To z kolei prawdopodobnie sprawia, że czujesz się bardziej zaniepokojony”.
Zasadniczo jest to błędne koło, które ludzie z lękiem znają aż za dobrze.
Ponieważ sytuacja z oddychaniem jest dla mnie znacznie gorsza, gdy jestem blisko kogoś innego, Bluett zakłada, że w moim zaabsorbowaniu oddychaniem występuje element lęku społecznego.
„Lęk społeczny charakteryzuje się lękiem przed sytuacjami społecznymi, w których moglibyśmy być obserwowani przez innych. Istnieje związany z tym strach przed osądzeniem, upokorzeniem lub analizą w takich sytuacjach społecznych. Te sytuacje, takie jak przebywanie w pobliżu osób, które słyszą, jak oddychasz, prawdopodobnie wywołują ten niepokój”.
Uderza w gwóźdź w głowę.
„W przypadku lęku społecznego ludzie często zakładają lub wierzą, że inni mogą powiedzieć, że są niespokojni, ale w rzeczywistości ludzie nie mogą tego powiedzieć. Fobia społeczna to nadinterpretacja zagrożenia, które ludzie nas oceniają lub badają”- wyjaśnia.
Problemem, który pojawia się przy lęku, jest unikanie znanych czynników wyzwalających, co u niektórych osób staje się sposobem radzenia sobie z chorobą. Jednak gdy odczuwasz niepokój i nie stawiasz czoła swoim lękom, tak naprawdę nie znikają.
Bluett ucieszył się, słysząc, że nie unikam sytuacji, w których wiem, że mogę czuć się niekomfortowo, bo na dłuższą metę to mnie wzmocni.
„Czasami ludzie reagują [na czynniki wywołujące lęk], angażując się w zachowania unikowe”, mówi, „jak wychodzenie z pokoju lub nigdy nie przebywanie w bliskim sąsiedztwie innych osób. To łagodzi niepokój na krótką metę, ale w rzeczywistości pogarsza go na dłuższą metę, ponieważ nigdy nie mamy okazji dowiedzieć się, że możemy poradzić sobie z dyskomfortem słyszenia naszego oddechu.”
Brava do Danielle i Rachael za to, że też nie ukrywała się przed tym problemem. Dla niektórych osób bezpośrednie stawianie czoła wyzwalaczom jest formą terapii ekspozycyjnej, która często jest pomocnym elementem terapii poznawczo-behawioralnej.
Nie wiem, jak długo będę się tym wszystkim zajmować, ale wiem, że nie mogę od tego uciec
Słyszenie rady Bluetta, by dalej stawiać czoła wyzwalaczom, było uspokajające. Na dobre lub na złe, dosłownie niemożliwe jest uciec przed własnym oddechem i utknąłem z tym moim niespokojnym mózgiem.
Potrzeba dużo ciężkiej pracy i czasu, aby poczuć się bardziej komfortowo z własnym oddechem i nie wariować przez cały czas. Ale wiem, że jestem na dobrej drodze, ucząc się jak komfortowo radzić sobie z niewygodą, nieustannie stawiając się w sytuacjach, o których wiem, że mogą być dla mnie stresujące.
Nie potrafię nawet powiedzieć, ile nocy spędziłem w hostelach podczas moich podróży w ciągu ostatnich dwóch lat. Przytłaczająca większość tych nocy nie zakończyła się załamaniami nerwowymi. Mam jednak nadzieję, że pewnego dnia będę mógł swobodnie oddychać.
Ashley Laderer to pisarka, której celem jest przełamanie piętna otaczającego choroby psychiczne i sprawienie, aby osoby żyjące z lękiem i depresją czuły się mniej samotne. Mieszka w Nowym Jorku, ale często można ją spotkać w innych miejscach. Śledź ją na Instagramie i Twitterze.