Pamiętam, kiedy spacerował tamtej nocy. Nie spotkałem go wcześniej ani nie widziałem jego twarzy.
Udałem, że go nie zauważyłem. Ale prawdę mówiąc, straciłem cały tok myśli. Zacząłem wpadać w napady niekontrolowanego, nerwowego śmiechu w trakcie prowadzonej rozmowy.
Przez trzy lata byłem zupełnym pustelnikiem. To był dopiero mój siódmy raz w życiu towarzyskim od czasu powrotu do zdrowia po ciężkiej depresji i skrajnym lęku.
Terapia ekspozycyjna była kluczem do wyzdrowienia. To był klucz do zagwarantowania przyszłości poza oddziałem, poza ciemnością, poza smutkiem. Byłem zdecydowany, aby to zadziałało. Siedziałem ze strachem i nie uciekałem z powrotem do mieszkania, by chować się szlochając pod kołdrą.
Wcześniej tego ranka, mój lekarz i ja zdecydowaliśmy, że jestem gotowa na kolejny krok w terapii ekspozycji - pojechać na spotkanie towarzyskie bez kumpla z ochrony, który mnie odbierze.
Ta koncepcja wydała mi się ponad monumentalna, więc przygotowywałem się przez cały dzień. Ćwiczyłem. Wpadłem w złość. Namówiłem się, żeby nie iść. Namówiłem się na powrót. Płakałem. Wziąłem prysznic. Namówiłem się, żeby nie iść. Przymierzałem 28 strojów i uciąłem sobie długą drzemkę. A potem wmówiłem sobie, żebym chciał iść.
Kiedy nadeszła 18:00, włożyłem pierwszy z 28 strojów i udałem się do mojej ciężarówki. Jechałem powoli, a kiedy w końcu dojechałem, siedziałem na podjeździe przez pół godziny, usiłując się podnieść. Drżąc wszedłem do środka. Na szczęście gospodarz przywitał mnie ciepło.
Prowadzący, wiedząc o moim przygnębionym i niespokojnym temperamencie, uprzejmie zaangażował mnie w swobodną rozmowę. Rozmawialiśmy o planie mojej młodszej siostry zostania lekarzem i zainteresowaniu mojej starszej siostry energią odnawialną. Jakoś ułożyłem słowa w urywanych zdaniach, pomimo rosnącego niepokoju.
A potem wszedł: wysoki, delikatny i słodki pod każdym względem. Jego miłe oczy przyciągnęły moje i uśmiechnął się delikatnie. Spojrzałem na podłogę w stanie przerażenia. Ale wiedziałem - to było miejsce, w którym miałem być.
Dwa dni później poszliśmy na naszą pierwszą randkę. Graliśmy w squasha, a potem poszliśmy na obiad. Przy kolacji byłem nieśmiały, ale udało mi się prowadzić rozmowę.
Zadawałem mu pytanie za pytaniem. Chcąc dowiedzieć się więcej o nim, nie musiałem dużo o mnie mówić. Zrozumiał mój strach przed otwarciem się i zgodził się z tym.
Opowiedział mi o swoim dzieciństwie - historie o swoim bracie i ich ulubionym krabie pustelniku, George'u. Nauczył mnie o swoich badaniach środowiskowych i wyjaśnił wiele zawiłości albedo w lasach.
Przeprowadził mnie przez rozmowę, która trwała, gdy odprowadzał mnie z powrotem do mojego mieszkania. Ogarnięta absolutną radością i ku mojemu zdziwieniu, zawrotnie go zaprosiłem.
W środku znalazłem pocieszenie w znajomości moich ścian. Mój strach zmalał i zacząłem się otwierać. Nawet nie myśląc, opowiedziałem o swojej głębokiej walce z depresją i lękiem oraz o ogromnej roli, jaką odgrywają one w moim życiu. Mówiłem o tym, jakie to było dla mnie trudne.
Zanim mogłem ich powstrzymać, łzy zaczęły płynąć. W tej chwili sięgnął po moją dłoń i spojrzał mi w oczy.
„Och, Kate. Tak mi przykro. To musi być naprawdę trudne - powiedział.
Zaskoczony, zatrzymałem się. Czy mógł być tego rodzaju? Czy mógłby zaakceptować moją chorobę?
A potem, na znak solidarności, przedstawił historie o słabości. W tym momencie wiedziałem, że jest szansa, tylko niewielka, że ktoś taki jak ja może zostać zaakceptowany takim, jakim jestem.
Cztery lata później jestem mu coraz bardziej wdzięczny z każdym mijającym dniem. Wiele się wydarzyło przez te cztery lata: załamania, miesiące leżenia w łóżku i pozornie nieskończona liczba łez.
Wiele osób pyta mnie, jaki jest nasz sekret przetrwania tego wszystkiego, przetrwania mojej depresji. Żałuję, że nie ma magicznego przepisu, który mógłbym podać. Niestety nie ma.
To, co mogę podzielić, to kilka rzeczy, które zadziałały dla nas, ale mogą zadziałać również dla Ciebie:
- Zawsze mówimy prawdę, nawet jeśli jest to niewygodne.
- Jesteśmy ze sobą wrażliwi, nawet jeśli jest to przerażające.
- Świętujemy małe i wielkie rzeczy.
- Rozmawiamy o naszych czasach i słuchamy siebie nawzajem.
- Często mówimy „dziękuję” i mamy to na myśli.
- Szanujemy swoją przestrzeń.
- Ściskamy się każdego dnia.
- Bezlitośnie się z siebie wyśmiewamy. (Chociaż miłość jest największym darem ze wszystkich, humor jest na drugim miejscu).
- Akceptujemy i kochamy się całkowicie - nasze ciemne i jasne strony. Jako ludzie mamy tylko jedno i drugie.
Ale gdybym mógł powiedzieć o tym wszystkim tylko jedno, to że warto. Może to być trudne, ale zawsze będzie tego warte.
Dziękuję kochanie, że zawsze jesteś przy mnie.