Anonimowi Przejedzeni Uratowali Mi życie - Ale Oto Dlaczego Zrezygnowałem

Spisu treści:

Anonimowi Przejedzeni Uratowali Mi życie - Ale Oto Dlaczego Zrezygnowałem
Anonimowi Przejedzeni Uratowali Mi życie - Ale Oto Dlaczego Zrezygnowałem

Wideo: Anonimowi Przejedzeni Uratowali Mi życie - Ale Oto Dlaczego Zrezygnowałem

Wideo: Anonimowi Przejedzeni Uratowali Mi życie - Ale Oto Dlaczego Zrezygnowałem
Wideo: Zobacz co Kocia behawiorystka myśli na temat filmu który miał ponad 100 milionów wyświetleń 2024, Listopad
Anonim

Zdrowie i dobre samopoczucie dotykają każdego z nas inaczej. To historia jednej osoby

Przejrzałem ciastka w cukrze na tyłach supermarketu po tym, jak przez kilka tygodni żywiłem się bardzo mało jedzenia. Moje nerwy drżały w oczekiwaniu, że przypływ endorfin jest już za jednym kęsem.

Czasami wkraczała „samodyscyplina”, a ja kontynuowałem zakupy, nie tracąc równowagi z powodu chęci objadania się. Innym razem nie odnosiłem takiego sukcesu.

Moje zaburzenie odżywiania było skomplikowanym tańcem pomiędzy chaosem, wstydem i wyrzutami sumienia. Po bezlitosnym cyklu napadowego objadania się następowały zachowania kompensacyjne, takie jak post, przeczyszczanie, kompulsywne ćwiczenia, a czasem nadużywanie środków przeczyszczających.

Choroba była utrwalana przez długie okresy ograniczania jedzenia, które zaczęły się, gdy byłem nastolatkiem i rozprzestrzeniły się do późnych lat dwudziestych.

Bulimia, z natury ukryta, może pozostawać nierozpoznana przez długi czas

Osoby zmagające się z chorobą często nie „wyglądają na chorych”, ale pozory mogą wprowadzać w błąd. Statystyki mówią, że około 1 na 10 osób jest leczonych, a samobójstwo jest częstą przyczyną śmierci.

Jak wiele osób z bulimią, nie ucieleśniałam stereotypu osoby, która przeżyła zaburzenia odżywiania. Moja waga wahała się podczas mojej choroby, ale generalnie oscylowała wokół normatywnego zakresu, więc moje zmagania niekoniecznie były widoczne, nawet gdy głodowałem przez kilka tygodni.

Nigdy nie chciałem być chudy, ale desperacko pragnąłem poczucia bycia ograniczonym i kontrolowanym.

Moje własne zaburzenia odżywiania często przypominały uzależnienie. Ukryłem jedzenie w torbach i kieszeniach, żeby przemknąć się z powrotem do swojego pokoju. W nocy na palcach szedłem do kuchni i opróżniłem zawartość mojej szafki i lodówki w opętanym stanie przypominającym trans. Jadłem, aż bolało mnie oddychanie. Przedmuchałem dyskretnie w łazienkach, odkręcając kran, żeby zamaskować dźwięki.

W niektóre dni wystarczyło niewielkie odchylenie, aby usprawiedliwić upijanie się - dodatkowy kawałek tostu, zbyt wiele kawałków czekolady. Czasami planowałem je z wyprzedzeniem, gdy byłem na skraju odstawienia, nie mogąc znieść myśli o przetrwaniu kolejnego dnia bez cukru.

Upijałem się, ograniczałem i oczyszczałem z tych samych powodów, dla których mogłem zwróciłem się do alkoholu lub narkotyków - stępiały moje zmysły i służyły jako natychmiastowe, ale ulotne lekarstwa na mój ból

Z czasem jednak przymus przejadania się wydawał się nie do powstrzymania. Po każdym objadaniu się walczyłem z chęcią wywołania choroby, podczas gdy triumf, jaki osiągnąłem dzięki ograniczeniom, był równie uzależniający. Ulga i wyrzuty sumienia stały się niemal synonimami.

Odkryłem Anonimowych Overeaters (OA) - 12-etapowy program otwarty dla osób z chorobami psychicznymi związanymi z jedzeniem - kilka miesięcy przed osiągnięciem najniższego punktu, często określanego jako „dno” w wychodzeniu z nałogu.

Dla mnie ten wyniszczający moment polegał na szukaniu „bezbolesnych sposobów na zabicie się”, kiedy wpychałem jedzenie do ust po kilku dniach prawie mechanicznego objadania się.

Byłem tak głęboko uwikłany w sieć obsesji i kompulsji, że bałem się, że nigdy nie ucieknę.

Potem przeszedłem od sporadycznego uczęszczania na spotkania do czterech lub pięciu razy w tygodniu, czasami podróżując po kilka godzin dziennie do różnych zakątków Londynu. Żyłem i oddychałem przez prawie dwa lata.

Spotkania wyprowadziły mnie z izolacji. Jako bulimik istniałem w dwóch światach: świecie udawania, w którym byłem dobrze zorganizowany i osiągałem wysokie wyniki, oraz światem, który obejmował moje nieuporządkowane zachowania, w którym czułem się, jakbym nieustannie topił się.

Tajemnica wydawała mi się moim najbliższym towarzyszem, ale w OA nagle dzieliłem się od dawna ukrytymi doświadczeniami z innymi ocalałymi i słuchałem historii takich jak moja

Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem więź, której choroba pozbawiła mnie latami. Na moim drugim spotkaniu spotkałem moją sponsorkę - łagodną kobietę o cierpliwości podobnej do świętej - która stała się moim mentorem i głównym źródłem wsparcia i wskazówek podczas rekonwalescencji.

Przyjąłem części programu, które początkowo wywoływały opór, a największym wyzwaniem było poddanie się „sile wyższej”. Nie byłem pewien, w co wierzę ani jak to zdefiniować, ale to nie miało znaczenia. Każdego dnia klęczałem i prosiłem o pomoc. Modliłem się, żebym mógł wreszcie zrzucić z siebie ciężar, który nosiłem przez tak długi czas.

Stało się to dla mnie symbolem akceptacji faktu, że nie potrafię samodzielnie pokonać choroby i jestem gotów zrobić wszystko, aby wyzdrowieć.

Abstynencja - podstawowa zasada choroby zwyrodnieniowej stawów - dała mi przestrzeń do przypomnienia sobie, jak to jest reagować na sygnały głodu i jeść bez ponownego poczucia winy. Trzymałem się konsekwentnego planu trzech posiłków dziennie. Powstrzymałem się od zachowań podobnych do uzależnienia i odstawiłem pokarmy wywołujące napady objadania się. Każdy dzień bez ograniczeń, objadania się lub przeczyszczania nagle wydawał się cudem.

Ale kiedy ponownie zamieszkałem w normalnym życiu, niektóre założenia programu stały się trudniejsze do zaakceptowania

W szczególności oczernianie określonych pokarmów i pogląd, że całkowita abstynencja jest jedynym sposobem na uwolnienie się od zaburzeń odżywiania.

Słyszałem, że ludzie, którzy wracali do zdrowia od dziesięcioleci, nadal nazywają siebie uzależnionymi. Zrozumiałem ich niechęć do kwestionowania mądrości, która uratowała im życie, ale zastanawiałem się, czy pomocne i uczciwe byłoby dla mnie dalsze opieranie moich decyzji na tym, co wydawało się strachem - strachem przed nawrotem, strachem przed nieznanym.

Zdałem sobie sprawę, że kontrola była podstawą mojego powrotu do zdrowia, tak jak kiedyś regulowała moje zaburzenia odżywiania.

Ta sama sztywność, która pomogła mi w nawiązaniu zdrowego związku z jedzeniem, stała się restrykcyjna i, co najbardziej niepokojące, wydawała się niezgodna ze zrównoważonym stylem życia, jaki sobie wyobraziłem.

Mój sponsor ostrzegł mnie, że choroba powróci bez ścisłego przestrzegania programu, ale ufałem, że umiar jest dla mnie realną opcją i że możliwe jest całkowite wyleczenie.

Więc zdecydowałem się opuścić OA. Stopniowo przestałem chodzić na spotkania. Zacząłem jeść „zakazane” potrawy w małych ilościach. Nie trzymałem się już zorganizowanego przewodnika po jedzeniu. Mój świat nie zawalił się wokół mnie ani nie spadłem z powrotem do dysfunkcyjnych wzorców, ale zacząłem przyjmować nowe narzędzia i strategie, aby wspierać moją nową ścieżkę powrotu do zdrowia.

Zawsze będę wdzięczny OA i mojemu sponsorowi za wyciągnięcie mnie z ciemnej dziury, kiedy wydawało się, że nie ma wyjścia

Czarno-białe podejście ma niewątpliwie swoje mocne strony. Może to bardzo sprzyjać ograniczaniu uzależniających zachowań i pomogło mi cofnąć niektóre niebezpieczne i głęboko zakorzenione wzorce, takie jak objadanie się i przeczyszczanie.

Abstynencja i planowanie awaryjne mogą być dla niektórych instrumentalną częścią długoterminowego powrotu do zdrowia, umożliwiając im utrzymanie głowy nad wodą. Ale moja podróż nauczyła mnie, że powrót do zdrowia to osobisty proces, który wygląda i działa inaczej dla każdego i może ewoluować na różnych etapach naszego życia.

Dzisiaj nadal uważnie jem. Staram się zachować świadomość swoich intencji i motywacji oraz rzucać wyzwanie myśleniu typu wszystko albo nic, które tak długo trzymało mnie w pułapce ogłupiającego cyklu rozczarowań.

Niektóre aspekty dwunastu kroków wciąż są obecne w moim życiu, w tym medytacja, modlitwa i życie „jeden dzień na raz”. Teraz decyduję się zająć bólem bezpośrednio poprzez terapię i samoopiekę, uznając, że impuls do ograniczenia lub objadania się jest oznaką, że coś jest nie tak emocjonalnie.

Słyszałem tyle samo „historii sukcesu” związanych z chorobą zwyrodnieniową stawów, ile negatywnych, jednak program otrzymuje sporą ilość krytyki z powodu pytań dotyczących jego skuteczności.

OA dla mnie zadziałało, ponieważ pomogło mi przyjąć wsparcie od innych, kiedy tego najbardziej potrzebowałem, odgrywając kluczową rolę w przezwyciężaniu zagrażającej życiu choroby.

Mimo to odejście i przyjęcie dwuznaczności było potężnym krokiem na mojej drodze do uzdrowienia. Dowiedziałem się, że czasami ważne jest, aby zaufać sobie w rozpoczęciu nowego rozdziału, zamiast być zmuszonym do trzymania się narracji, która już nie działa.

Ziba jest londyńską pisarką i badaczką z doświadczeniem w filozofii, psychologii i zdrowiu psychicznym. Pasjonuje się usuwaniem piętna związanego z chorobami psychicznymi i zwiększaniem dostępności badań psychologicznych dla opinii publicznej. Czasami dorabia jako piosenkarka. Dowiedz się więcej na jej stronie internetowej i śledź ją na Twitterze.

Zalecane: