Była połowa listopada 2018 roku, a nasz syn Eli osiągnął magiczny 3-miesięczny okres (do widzenia, czwarty trymestr!). Mój mąż Sam i ja w końcu poczuliśmy, że życie znów staje się możliwe. Cóż, w pewnym sensie. Bardzo normalna czynność polegająca na przyjmowaniu przyjaciół na kolację wydawała się być czymś, z czym znów mogliśmy sobie poradzić. Cóż, w pewnym sensie.
Po dwunastu tygodniach rodzicielstwa rozwinęliśmy (kruchą) wiarę w naszą zdolność do opieki nad małą osobą. I powiedział, że mały człowiek nie spędzał już dwóch godzin w nocy krzycząc bez powodu. Poza tym, chcieliśmy zrobić coś innego niż obejrzane niekończące się odcinki „The Great British Baking Show”.
Zaprosiliśmy więc dwoje naszych przyjaciół (którzy nie mieli dzieci) na wynos z naszej ulubionej indyjskiej restauracji. Moglibyśmy nadrobić zaległości, przedstawić nasze słodkie dziecko i udawać, że wszystko jest zupełnie normalne. Tak, byliśmy na to tak przygotowani!
Oczekiwanie (i jak byś to zobaczył na Instagramie)
Oto, jak potoczyłaby się nasza chłodna noc: przesiadywaliśmy przy stole, rozmawiając, jedząc i pijąc wino, podczas gdy Eli przeszedł od czarowania wszystkich swoimi słodkimi gruchaniami do drzemki w moich ramionach.
Kiedy nadeszła pora snu, wkładałem go do łóżeczka i wracałem na dół, aby dołączyć do zabawy, która trwała godzinami. Będzie świetnie.
I wszystko zaczęło się naprawdę dobrze, gdy Matthew i Karen weszli do drzwi, niosąc ze sobą obowiązkowy prezent dla dziecka. Eli był szczęśliwy i słodki, kiedy przesiadywaliśmy w salonie, czekając na przybycie kolacji. I tak siedział przez kilka pierwszych minut po tym, jak usiedliśmy przy stole z jedzeniem.
To szło tak dobrze! To było dokładnie to, co wyobrażałam sobie, że będzie mieć dziecko, zanim je urodziłam.
Byłem mniej więcej w połowie mojej samosy, kiedy Eli zaczął się awanturować. Prawdopodobnie wyglądałem, jakbym słuchał, jak Matthew i Karen opowiadają o wszystkich ekscytujących szczegółach z ich ostatniej podróży do Japonii. Ale większość mojej energii była skupiona na mentalnej chęci Eli, by nie wariować przypadkowo.
Udostępnij na Pinterest
Vs. rzeczywistość
Nie ma takiego szczęścia. Zaczął płakać i martwiąc się, że zawodzenie może zrujnować wszystkim kolację, pomyślałem, że spróbuję go włożyć na krótką drzemkę, żeby się naładować i jeszcze kilka godzin przed snem. Wprowadziłam go do jego pokoju, kołysałam nim na klatce piersiowej przez kilka minut i położyłam w łóżeczku, kiedy przysypiał. Potem zszedłem na dół, myśląc, że będziemy mieli co najmniej 30 minut spokoju.
Usiadłem z powrotem, podekscytowany, że dokończę resztę kolacji w temperaturze pokojowej.
Czy to gówno na twojej koszuli?
„Co masz na koszulce?” - zapytał Sam, wskazując na musztardowo-brązową plamę na mojej białej koszulce. Wzruszyłem ramionami, trochę zawstydzony, ale obojętny. "Chana Masala?"
Biorąc pod uwagę, że podczas jedzenia trzymałam wijące się dziecko, możliwość wylewania na siebie jedzenia wydawała się całkiem prawdopodobna. Upiłem łyk wina i uśmiechnąłem się do klasycznego fortepianowego jazzu grającego w tle, którego nie próbowaliśmy włączyć od zeszłego lata.
W ciągu 10 lub 15 minut Eli obudził się ze swojej „drzemki” i znów płakał. Pobiegłem na górę, żeby go zabrać, a wchodząc do jego pokoju, zostałem uderzony octowym odorem wydmuchiwanej pieluchy. Patrząc na kupę, która przesiąkła przez tył jego kombinezonu na worek na sen, zdałem sobie sprawę, że to nie stało się tak po prostu.
Jakoś położyłem go na drzemkę, nie zauważając, że trzeba go zmienić. A plama na mojej koszuli to nie chana masala. Umartwiony, umyłem go, zmieniłem koszulę i wróciłem na dół.
Dlaczego zdecydowałam się powiedzieć Matthew i Karen, czym właściwie jest plama na mojej koszuli, nigdy się nie dowiem. Ale kiedy gorączkowo się z tego śmiałam, a oni udawali, że nie jestem szalony, Eli miał wielki pocisk, który wylądował z SPLATEM na naszej drewnianej podłodze. Zanim Sam zdążył ją wytrzeć, nasz pies sumiennie wylizał bałagan.
Wyczerpany po udanej drzemce Eli wytrwał przy stole przez kolejne 15 minut, zanim jego łagodne skomlenie zmieniło się w płacz, który prawie zagłuszył rozmowę. Musiał tylko iść do łóżka. Ale nie chciałem, aby nasi goście wychodzili wcześniej, więc nalegałem, aby wszyscy spędzali czas, podczas gdy ja wykonywałam nocną rutynę Eli.
Czterdzieści pięć minut później, po tym, jak go wykąpałam, nałożyłam balsam, pieluchę i piżamę, przeczytałam mu bajkę, pielęgnowałam go i położyłam w jego łóżeczku, znowu pobiegłam na dół. A Matthew i Karen zakładali płaszcze.
Subtelne wyjście
„To było takie miłe, ale nie chcemy was zatrzymać całą noc!” - powiedziała Karen. Nie mam pojęcia, czy to była prawda. Ale to było miłe z jej strony. I chociaż jakaś część mnie chciała, żeby zostali, abym mogła trochę dłużej bawić się zabawną, beztroską Marygrace, byłem zmęczony. Naprawdę chciałem po prostu zwinąć się w łóżku i obejrzeć „British Baking”.
Myślę, że Sam i ja wierzyliśmy, że obecność ludzi pomoże nam poczuć się, jakbyśmy mieli to razem. Zamiast tego martwiłem się, że nasze życie już nigdy nie będzie normalne. Ale teraz, gdy Eli ma 10 miesięcy, nauczyłem się kilku rzeczy: po pierwsze, w końcu osiągasz punkt, w którym znów będziesz mieć wszystko razem. A po drugie, że to razem z dzieckiem wygląda inaczej.
3 wskazówki, jak zapraszać przyjaciół bez tracenia zmysłów
To nie znaczy, że nie możesz zaprosić przyjaciół. Musisz tylko zmienić swoje oczekiwania - i zaplanować, które zapewnią Ci sukces.
- Możesz liczyć na to, że Twoje dziecko nie będzie idealne przez cały czas - abyś czuł się mniej niespokojny, gdy się denerwuje (lub mniej urażony, gdy musisz przegapić część zabawy).
- Zamiast kolacji rozważ zaplanowanie spotkania w ciągu dnia lub happy hour. Twoje dziecko będzie szczęśliwsze, logistyka przed snem nie będzie problemem, a Ty nie będziesz zasypiać. Lub jeśli pozwala na to Twój harmonogram, zorganizuj kolację i napoje, gdy dziecko będzie spać.
- Nie bój się dać swoim gościom czasu zakończenia, aby goście nie czekali zbyt długo. O ile oczywiście nie możesz liczyć na gigantyczną kupę i plucie, które zamiast tego wyśle ich w drogę.
Marygrace Taylor jest pisarką o zdrowiu i wychowaniu, była redaktorka magazynu KIWI i mama Eli. Odwiedź ją na marygracetaylor.com.