Wiadomość o naszym pierwszym pozytywnym teście ciążowym wciąż docierała do nas, kiedy jechaliśmy do Wilmington na ślub mojej teściowej.
Wcześniej tego ranka przeprowadziliśmy testy beta, aby to potwierdzić. Gdy czekaliśmy na telefon od lekarza, który poinformował nas o wynikach, jedyne o czym mogłem myśleć to dzielenie się wiadomościami i planowaniem dziecka.
Odstawiłam leki blokujące hormony na raka piersi przez dokładnie sześć miesięcy; byliśmy podekscytowani, że stało się to tak szybko. Odstawiłem leki tylko na dwa lata, więc czas był najważniejszy.
Od lat marzyliśmy o zostaniu rodzicami. W końcu wydawało się, że rak zajął tylne miejsce.
Ale gdy pędziliśmy znaną nam trasą, ból zaczął przepływać przez mój brzuch
Walcząc z problemami żołądkowo-jelitowymi od czasu chemioterapii, na początku się z tego wyśmiałem, myśląc, że to tylko poważny przypadek bólu gazowego. Po trzecim postoju w łazience słabo potknąłem się do samochodu, trzęsąc się i pocąc.
Od czasu mastektomii i kolejnych operacji ból fizyczny wywołuje mój niepokój. Oboje stają się tak splecieni, że trudno odróżnić fizyczny ból od objawów lęku.
W międzyczasie mój zawsze logiczny mąż szukał najbliższej Walgreens, desperacko szukając bezpiecznych dla ciąży leków, które złagodzą mój ból.
Czekając przy kasie, zadzwonił mój telefon. Odpowiedziałem, spodziewając się głosu mojej ulubionej pielęgniarki Wendy w drugiej linii. Zamiast tego zostałem powitany głosem mojego lekarza.
Normalnie rzecz biorąc, jej cichy, kojący ton wysłał natychmiastowe ostrzeżenie. Wiedziałem, że to, co nastąpi, złamie mi serce.
Twoje liczby spadają - powiedziała. „To, w połączeniu z twoim bólem, bardzo mnie niepokoi”
Oszołomiony, potknąłem się do samochodu, przetwarzając jej słowa. „Uważnie obserwuj ból. Jeśli to się pogorszy, idź prosto na pogotowie”. W tym momencie było już za późno, aby zawrócić i wrócić do domu, więc kontynuowaliśmy w kierunku radosnego weekendu rodzinnego.
Następne kilka godzin jest niewyraźne. Pamiętam, jak przybyłem do mieszkania, upadłem na podłogę, płakałem z bólu i czekałem w agonii na przybycie karetki. Szpitale i lekarze mogą wywołać wiele negatywnych wspomnień u wielu osób, które przeżyły raka. Dla mnie zawsze były źródłem komfortu i ochrony.
Nie inaczej było tego dnia. Chociaż moje serce rozpadło się na milion kawałków, wiedziałem, że medycy pogotowia zaopiekują się moim ciałem, aw tej chwili była to jedyna rzecz, którą można było kontrolować.
Cztery godziny później wyrok: „To nie jest ciąża zdolna do życia. Musimy działać”. Te słowa zabolały mnie, jakbym został uderzony w twarz.
W jakiś sposób te słowa miały sens. Chociaż ból fizyczny był pod kontrolą, nie mogłem dłużej ignorować emocji. To był koniec. Dziecka nie można było uratować. Łzy szczypały mnie w policzki, gdy szlochałam w niekontrolowany sposób.
Przed ciążą pozamaciczną moja nadzieja była niezachwiana. Pomimo mojej diagnozy raka trzy lata wcześniej, nadzieja dla mojej przyszłej rodziny pokierowała mną naprzód
Wierzyłem, że nasza rodzina się zbliża. Gdy zegar tykał, nadal byłem optymistą.
Jednak po naszej pierwszej porażce moja nadzieja została zniszczona. Każdego dnia miałem problemy z widzeniem czegoś więcej i czułem się zdradzony przez moje ciało. Trudno mi było zrozumieć, jak wytrzymam pośród takiego bólu.
Jeszcze wiele razy stawałbym w obliczu żalu, zanim w końcu dotarłem do naszego okresu radości.
Nie wiedziałem, że za następnym zakrętem czeka nas udany transfer zamrożonego zarodka. Tym razem, podczas gdy mieliśmy trochę więcej czasu na rozkoszowanie się radością, ta nadzieja również została wyrwana z naszych przerażających słów: „Nie ma bicia serca” podczas naszego siedmiotygodniowego badania USG.
Po naszej drugiej stracie najbardziej ucierpiała moja relacja z ciałem. Mój umysł był tym razem silniejszy, ale moje ciało zostało pobite.
D i C to moja siódma procedura od trzech lat. Zacząłem czuć się odłączony, jakbym żył w pustej skorupie. Moje serce nie miało już poczucia połączenia z ciałem, w którym się wprowadziłem. Czułem się kruchy i słaby, nie mogąc ufać mojemu ciału, że wyzdrowieje.
Jak więc, u licha, wyleczyłem się z tego koszmaru? To społeczność wokół mnie dała mi siłę do kontynuowania
Kobiety z całego świata przesyłały mi wiadomości w mediach społecznościowych, dzieląc się własnymi historiami o stracie i wspomnieniami o dzieciach, które kiedyś nosiły, ale których nigdy nie trzymały.
Zdałem sobie sprawę, że ja też mogę nieść ze sobą pamięć o tych dzieciach. Radość z pozytywnych wyników badań, wizyt USG, te wspaniałe zdjęcia maleńkiego embrionu - każde wspomnienie zostaje ze mną.
Od tych wokół mnie, którzy już wcześniej szli tą ścieżką, dowiedziałem się, że pójście dalej nie oznacza, że zapominam.
Jednak poczucie winy wciąż tkwiło w moich myślach. Starałem się znaleźć sposób na uszanowanie moich wspomnień, jednocześnie idąc dalej. Niektórzy decydują się zasadzić drzewo lub uczcić znaczącą datę. Dla mnie chciałem sposobu na ponowne połączenie się z moim ciałem.
Zdecydowałem, że tatuaż jest dla mnie najbardziej znaczącym sposobem na przywrócenie więzi. To nie była strata, której chciałem się trzymać, ale wspomnienia tych słodkich embrionów, które kiedyś wyrosły w moim łonie.
Projekt honoruje całe moje ciało, a także symbolizuje zdolność mojego ciała do leczenia i ponownego noszenia dziecka.
Teraz za moimi uszami pozostają te słodkie wspomnienia, które pozostają ze mną, gdy buduję nowe życie pełne nadziei i radości. Te dzieci, które straciłem, na zawsze będą częścią mojej historii. Jestem pewien, że każdy, kto stracił dziecko, może się odnieść.
Powoli, ale pewnie nauczyłem się żyć z poczuciem winy i nadzieją. Potem też nadeszły chwile radości
Powoli zacząłem znowu cieszyć się życiem.
Chwile radości zaczęły się małe i narastały z czasem: pocenie się z bólu podczas gorących zajęć jogi, nocne przytulanie się z mężem oglądającym nasz ulubiony program, śmiech z dziewczyną w Nowym Jorku, kiedy dostałam pierwszą miesiączkę po poronieniu, krwawienie przez spodnie w kolejce do występu NYFW.
Jakoś udowadniałem sobie, że pomimo wszystkiego, co straciłem, nadal jestem sobą. Może już nigdy nie będę kompletny w takim sensie, jaki znałem wcześniej, ale tak jak po raku, będę nadal wymyślał siebie na nowo.
Powoli otworzyliśmy nasze serca, aby znów zacząć myśleć o rodzinie. Kolejny zamrożony transfer zarodka, macierzyństwo, adopcja? Zacząłem badać wszystkie nasze opcje.
Na początku kwietnia zaczęłam się niecierpliwić, gotowa na kolejny transfer zamrożonego zarodka. Wszystko zależało od tego, czy moje ciało było gotowe i wydawało się, że nie współpracuje. Każda wizyta potwierdziła, że moje hormony nie były jeszcze na pożądanym poziomie wyjściowym.
Rozczarowanie i strach zaczęły zagrażać relacji, którą odbudowałem z moim ciałem, nadzieja na przyszłość zanikała.
Obserwowałam przez dwa dni i byłam przekonana, że w końcu nadszedł mój okres. W niedzielę zmierzaliśmy na kolejne USG i badanie krwi. Mój mąż przewrócił się w piątek wieczorem i powiedział do mnie: „Myślę, że powinnaś zrobić test ciążowy”.
Zepchnęłam ten pomysł z głowy, zbyt przestraszona, by przyznać się do naturalnej ciąży
Byłem tak skupiony na kolejnym niedzielnym kroku w kierunku naszego zamrożonego transferu embrionów, że myśl o naturalnym poczęciu była ostatnią rzeczą, o której myślałem. W sobotę rano znowu mnie popchnął.
Aby go uspokoić - bez wątpienia byłoby to negatywne - sikałem na kij i zszedłem na dół. Kiedy wróciłam, mój mąż stał tam, trzymając kij z głupkowatym uśmiechem.
„To pozytywne” - powiedział.
Dosłownie myślałem, że żartuje. Wydawało się to niemożliwe, zwłaszcza po tym wszystkim, przez co przeszliśmy. Jak to się stało, u licha?
Jakoś przez cały ten czas myślałem, że moje ciało nie współpracuje, robi dokładnie to, co powinno. Zagoiło się z moich D i C w styczniu i późniejszej histeroskopii w lutym. Jakoś udało mu się samodzielnie uformować piękne dziecko.
Podczas gdy ta ciąża była pełna własnych wyzwań, w jakiś sposób mój umysł i ciało niosły mnie naprzód z nadzieją - nadzieją na siłę mojego ciała, mojego ducha, a przede wszystkim na rosnące we mnie dziecko.
Strach mógł raz po raz zagrażać mojej nadziei, ale nie poddaję się. Nie ma wątpliwości, że się zmieniłem. Ale wiem, że jestem przez to silniejszy
Cokolwiek masz do czynienia, wiedz, że nie jesteś sam. Podczas gdy twoja strata, rozpacz i ból mogą wydawać się teraz nie do pokonania, nadejdzie czas, kiedy ty także odnajdziesz radość.
W najgorszych chwilach bólu po operacji ektopowej w nagłych wypadkach nigdy nie myślałam, że przejdę na drugą stronę - do macierzyństwa.
Ale kiedy piszę do was teraz, jestem pod wrażeniem bolesnej podróży, jaką przeszedłem, aby się tu dostać, a także mocy nadziei, która niosła mnie do przodu.
Teraz wiem, że wszystko, przez co przeszedłem, przygotowywało mnie na ten nowy okres radości. Te straty, choć bolesne, ukształtowały to, kim jestem dzisiaj - nie tylko jako ocalały, ale jako zaciekła i zdeterminowana matka, gotowa wnieść nowe życie na ten świat.
Jeśli się czegoś nauczyłem, to to, że droga naprzód może nie znajdować się na twojej osi czasu i może nie być dokładnie taka, jak zaplanowałeś. Ale coś dobrego czeka na ciebie tuż za zakrętem.
Udostępnij na Pinterest
Anna Crollman jest entuzjastką stylu, blogerką lifestyle'ową i chorą na raka piersi. Na swoim blogu i w mediach społecznościowych dzieli się swoją historią i przesłaniem o miłości własnej i dobrym samopoczuciu, inspirując kobiety na całym świecie do radzenia sobie z przeciwnościami losu z siłą, pewnością siebie i stylem.