Kiedy moja żona była w ciąży, poszliśmy na kurs rodzenia na Uniwersytecie Nowojorskim. Kobieta prowadząca kurs była starą pielęgniarką, która wyglądała, jakby używała zbyt dużo perfum (nigdy nie zbliżyłem się na tyle, by to potwierdzić). Wyglądała mniej jak pielęgniarka, a bardziej jak igłowa teściowa w gównianym serialu komediowym.
W pewnym momencie trochę wykładała na temat karmienia piersią. Nie pamiętam, co o tym powiedziała, ponieważ nie słuchałem. Karmienie piersią nie miało ze mną nic wspólnego.
Ale potem zwróciła się do nieciężarnych osób w klasie, informując nas, że przerażające nocne karmienia nie były dla nas, ludzi wspierających, sposobnością do nadrobienia zaległości w śnie. Powiedziano to karcąco, jakby przyłapała nas na spaniu w jej klasie i myślała, że prześpimy nasze rodzicielstwo, jeśli damy szansę.
Nie, naszym zadaniem było „siedzieć” z naszymi partnerami. To wszystko, co powiedziała. „Siadaj z nimi”. Żaden z nas jednak nie podniósł ręki, aby zapytać, co mamy robić, siadając z nimi.
Nie miało to dla mnie większego sensu. Dlaczego miałbym z nią siedzieć? Dlaczego powinienem?
Przekonałem się do kilku moich znajomych z taty: „Kiedy twoje dziecko było nowe, a twoja żona karmiła piersią, siadałeś z nią?”
Ogólna odpowiedź brzmiała: nie. Konkretne odpowiedzi brzmiały raczej: „Do diabła, nie. Dlaczego miałbym to zrobić? Czemu miałoby to służyć? Siedzisz tam, kiedy ona karmi dziecko? Po co? Jeden z was potrzebuje wypocząć”.
Jedną z przyjaciółek, z którymi rozmawiałem, jest kobieta, której żona niedawno urodziła pierwsze dziecko. Spodziewałem się, że jej poglądy będą zgodne z poglądami przenikliwej pielęgniarki. Ale w rzeczywistości była najbardziej zaciekła.
"To jest głupota!" - powiedziała, kiedy poszliśmy do sklepu po wodę sodową mojej żony. „To twój czas na sen!” Kiedy wróciliśmy do naszego mieszkania, powiedziała do mojej żony: „Pozwól Bradowi spać. Nie każ mu wstawać z tobą do karmienia piersią”.
Potem przyszło dziecko
W ciągu 2 dni od urodzenia naszej córki obrzęk mojej żony stał się potworny. Niektóre matki nie produkują dużo mleka, ale Jen wydawała się mieć odwrotny problem. Przyszła młoda pielęgniarka i poinstruowała ją, żeby wzięła prysznic i spróbowała „otworzyć przewody mleczne” w piersiach palcami. Wtedy nie wiedzieliśmy, że to nie tylko niesamowicie bolesna, ale i zła rada.
Konsultant laktacyjny w końcu odwiedził pokój mojej żony i pokazał jej techniki pomagające jej odciągać mleko. Mimo wszystko moja żona się bała. Kiedy stawało się to dla niej przytłaczające, w najgorszym momencie otworzyłem swoje tłuste usta i zapytałem konsultanta: „I co mam robić?”
Moja żona i konsultant laktacyjny spojrzeli na mnie.
- To znaczy, kiedy ona karmi piersią. Na przykład, czy siedzę z nią, czy… lubię…”
„Tak, ty… pomóż jej we wszystkim, czego potrzebuje” - powiedział konsultant laktacyjny. Kiedy wyszła z pokoju, moja żona zasugerowała, że może ja też powinienem wyjść.
Siedząc samotnie w strefie dla gości, mając czas na zastanowienie się nad swoim błędem, zauważyłem na ścianie plakat z dużymi literami: CZY WSPIERASZ KARMIENIE PIERSIĄ?
Jak to naprawdę wygląda
Nie wiedziałam wtedy, że chociaż 4 na 5 nowych matek zaczyna karmić piersią, mniej niż 25 procent niemowląt jest karmionych wyłącznie piersią po 6 miesiącach.
Jestem pewien, że jest to spowodowane wieloma czynnikami, z których jednym musi być cholernie trudne. Zatrzaskiwanie, zapalenie sutka, obrzęk, problemy z zaopatrzeniem, ból opadający, ból sutków, ból piersi, cały ból. Bardziej dziwię się, że nie rezygnujcie, zanim wyjdą ze szpitala.
Ale ja o tym nie myślałem. Pomyślałem: „Oczywiście, że popieram karmienie piersią. Nie jestem jednym z tych facetów, którzy nie chcą, aby ich żony karmiły piersią publicznie, którzy czują się zniesmaczeni tym wszystkim i chcą zerowego zaangażowania. Dlatego jestem jednym z dobrych. WSPIERAM KARMIENIE PIERSIĄ”.
Ale nie okazywałem wsparcia. Przebywaliśmy w szpitalu 3 noce po porodzie, standardowy pobyt dla młodych matek po cesarskim cięciu. Mantra „jeden rodzic powinien być wypoczęty” odtwarzana w moim umyśle i nadal nadawałam priorytet własnemu odpoczynkowi.
W ciągu dnia zostawiałem żonę w szpitalu i wracałem do domu w idealnej ciszy bez dziecka, wracając 6 do 8 godzin później. Są tam rodzice mojej żony, przyjaciele odwiedzają, będzie dobrze, pomyślałem. Pozwolić. Ćwiek. Spać.
W naszą najgorszą noc, kiedy dziecko wrzeszczało bez końca i nie można go było pocieszyć, nie przejmowałem się strasznie i udało mi się zasnąć na składanym łóżku, zostawiając moją zdesperowaną, poważnie ranną żonę na spacer po korytarzach z naszym dzieckiem i sobie z tym poradzić.
Jen, prawdopodobnie zbyt zmęczona, by po prostu się ze mną rozwieść, pozwoliła mi wrócić do domu z nią i dzieckiem i spróbować się odkupić. Trudno dobrze zapamiętać te pobudki o 3 rano, ale zdawałam sobie sprawę, że muszę wyjść poza to, aby okazać swoje wsparcie dla karmienia piersią. Wciąż mi brakowało.
Może któregoś wieczoru przyniosę jej dziecko, weźmie ją w ramiona, a potem spodziewam się, że Jen lub dziecko nie będzie przeszkadzać mi przez resztę nocy. Może następnej nocy zarejestruję rozczarowanie Jen na tyle, by przynieść jej jakieś przekąski podczas karmienia.
Powoli jednak utrwalała się rutyna, którą zacząłem cieszyć. Byłem całkiem dobry w pobudkach o 3 nad ranem i byłem w stanie podskoczyć, wziąć małą Olive, zmienić ją, dać Jen czystego dziecka, a następnie dać Jen przekąskę. W nagrodę Jen powiedziałaby mi, żebym się położył. Nie spałabym, po prostu patrzę na telefon i czekam.
Mniej więcej dwadzieścia minut później szeptała moje imię, żeby poinformować mnie, że dziecko jest gotowe do ponownego położenia, a ja podniosłem ją z ramion żony. Zgodnie z sugestią naszego pediatry, po karmieniu trzymałem córkę w pozycji pionowej, przytulałem się do ramienia, gdy zasypiała. Co nawet o 3 nad ranem było naprawdę przyjemne!
Każda para jest inna, ale możesz znaleźć rutynę, która zadziała, która obejmie wszystkich dostępnych rodziców - nie tylko matkę karmiącą. I miejmy nadzieję, że nie wykopiesz sobie dziury, którą zrobiłem dla siebie wcześnie. Otrzymałem wiele rad od wszelkiego rodzaju ojców, a większość z nich była albo oczywista, niejasna, albo zła.
Wtedy mój przyjaciel Taylor ujął to dla mnie: „Uszczęśliw mamę”.
Tak prosty! Kiedy tylko zacząłem starać się uszczęśliwić moją żonę, rodzicielstwo stało się znacznie łatwiejsze. Karmienie piersią to nie moja sprawa. Prowadzę oddzielną firmę, a jedynymi klientami są moja żona i dziecko i chcę, aby byli zadowoleni.
Bycie bardziej zaangażowanym jest przyjemne i daje siłę. Niech mama będzie szczęśliwa. Przynajmniej jest to o wiele lepsza mantra niż „Let Brad Sleep”.
Brad Austin jest pisarzem i komikiem, który został opublikowany w New York Times, Vulture i nie tylko. Niedawno przeprowadził się z Nowego Jorku do Melbourne w Australii wraz z żoną i córką, o czym często pisze na swojej stronie internetowej bradaustincomedy.com.