Od chwili poczęcia pierworodnego byłam zakochana. Często pocierałam rozszerzający się brzuch, wyobrażając sobie, jak będzie wyglądać moja córka i kim będzie.
Entuzjastycznie szturchnąłem brzuch. Podobał mi się sposób, w jaki reagowała na mój dotyk, kopnięciem tutaj i dźgnięciem tam, a gdy dorastała, moja miłość do niej też rosła.
Nie mogłem się doczekać, aż położyłem jej mokre, wijące się ciało na mojej piersi - i zobaczyłem jej twarz. Ale dziwna rzecz wydarzyła się, kiedy się urodziła, ponieważ zamiast być pochłoniętym przez emocje, byłem ich pozbawiony.
Skrzywiłem się, kiedy usłyszałem jej zawodzenie.
Początkowo kredowałem odrętwienie do wyczerpania. Pracowałem przez 34 godziny, podczas których byłem podłączony do monitorów, kroplówek i leków, ale nawet po posiłku, prysznicu i kilku krótkich drzemkach wszystko było nie tak.
Moja córka czuła się obca. Trzymałem ją z obowiązku. Karmiłem się z pogardą.
Oczywiście wstydziłem się mojej odpowiedzi. Filmy przedstawiają poród jako piękny, a wiele z nich opisuje więź między matką a dzieckiem jako wszechogarniającą i intensywną. Dla wielu jest to również chwilowe - przynajmniej dla mojego męża. Jego oczy błyszczały, gdy ją zobaczył. Widziałem, jak jego serce puchło. Ale ja? Nic nie czułem i byłem przerażony.
Co było ze mną nie tak? Czy schrzaniłem? Czy rodzicielstwo było jednym wielkim, ogromnym błędem?
Wszyscy zapewniali mnie, że będzie lepiej. „Jesteś naturalny”, powiedzieli. Będziesz wspaniałą mamą - i chciałem nią być. Tęskniłam za tym małym życiem przez 9 miesięcy i oto ona: szczęśliwa, zdrowa i doskonała.
Więc czekałem. Uśmiechnąłem się z bólu, gdy spacerowaliśmy po ciepłych ulicach Brooklynu. Przełknęłam łzy, kiedy nieznajomi zakochali się w mojej córce w Walgreens, Stop & Shop i lokalnej kawiarni, a kiedy ją obejmowałam, potarłam ją po plecach. Wydawało się to normalne, właściwe, ale nic się nie zmieniło.
Byłem zły, zawstydzony, niezdecydowany, ambiwalentny i urażony. Gdy pogoda się ochłodziła, moje serce również. I tkwiłem w tym stanie przez tygodnie… aż się zepsułem.
Aż nie mogłem już dłużej znieść.
Moje uczucia były wszędzie
Widzisz, kiedy moja córka miała 3 miesiące, dowiedziałem się, że cierpię na depresję poporodową. Znaki tam były. Byłem niespokojny i wzruszony. Płakałam ciężkim, ciężkim szlochem, kiedy mój mąż wyszedł do pracy. Łzy spadły, gdy szedł korytarzem, na długo przed tym, jak zasuwka znalazła się na miejscu.
Płakałem, gdy rozlałem szklankę wody lub gdy moja kawa ostygła. Płakałem, gdy było za dużo naczyń lub gdy kot zwymiotował, i płakałem, bo płakałem.
Przez większość dni płakałem przez większość godzin.
Byłam zła na swojego męża i siebie - chociaż pierwsza była w złym miejscu, a druga była w błędzie. Warknęłam na męża, ponieważ byłam zazdrosna i zganiłam się za to, że byłam tak zdystansowana i uciskana. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego nie mogłem się pozbierać. Ciągle kwestionowałam też moje „instynkty macierzyńskie”.
Czułem się nieodpowiedni. Byłam „złą mamą”.
Dobra wiadomość jest taka, że otrzymałem pomoc, zacząłem terapię i leki i powoli wyszedłem z poporodowej mgły, choć nadal nie czułam nic do rosnącego dziecka. Jej gumowaty uśmiech nie zdołał przebić mojego zimnego, martwego serca.
I nie jestem sam. Badanie z 2018 roku wykazało, że matki często doświadczają „przepaści między oczekiwaniami a rzeczywistością oraz poczuciem oderwania się od dziecka”, co skutkuje „poczuciem winy i wstydem”.
Katherine Stone, twórczyni Postpartum Progress, wyraziła podobny sentyment po narodzinach syna. „Kochałem go, bo był mój, jasne” - napisał Stone. „Kochałam go, ponieważ był wspaniały i kochałam go, ponieważ był uroczy, słodki i malutki. Kochałem go, bo był moim synem i musiałem go kochać, prawda? Czułem, że muszę go kochać, bo jeśli nie, to kto inny by to zrobił? … [Ale] Przekonałem się, że nie kocham go dostatecznie i coś jest ze mną nie tak”.
„[Co więcej] każda nowa matka, z którą rozmawiałam, bez przerwy opowiadała, jak bardzo kochała swoje dziecko, jakie to było łatwe i jakie to było dla nich naturalne… [ale dla mnie] nie było. Stało się to z dnia na dzień - przyznał Stone. „Więc oficjalnie byłem okropnym, paskudnym, samolubnym dziwakiem”.
Dobra wiadomość jest taka, że w końcu macierzyństwo zaskoczyło mnie i Stone'a. Zajęło to rok, ale pewnego dnia spojrzałem na moją córkę - naprawdę spojrzałem na nią - i poczułem radość. Po raz pierwszy usłyszałem jej słodki śmiech i od tego momentu sytuacja się poprawiła.
Moja miłość do niej wzrosła.
Ale rodzicielstwo wymaga czasu. Tworzenie więzi wymaga czasu i chociaż wszyscy chcemy doświadczyć „miłości od pierwszego wejrzenia”, twoje początkowe uczucia nie mają znaczenia, przynajmniej na dłuższą metę. Liczy się to, jak ewoluujecie i rośniecie razem. Ponieważ obiecuję ci, miłość znajdzie sposób. Wkradnie się do środka.
Kimberly Zapata jest matką, pisarką i zwolenniczką zdrowia psychicznego. Jej prace pojawiły się na kilku stronach, w tym w Washington Post, HuffPost, Oprah, Vice, Parents, Health i Scary Mommy - żeby wymienić tylko kilka - a kiedy jej nos nie jest pochowany w pracy (lub dobrej książce), Kimberly wolny czas spędza na prowadzeniu organizacji non-profit Greater Than: Illness, której celem jest wspieranie dzieci i młodych dorosłych borykających się z chorobami psychicznymi. Obserwuj Kimberly na Facebooku lub Twitterze.