Jeśli kupisz coś przez link na tej stronie, możemy zarobić niewielką prowizję. Jak to działa.
Kiedy zdiagnozowano u mnie toczeń 16 lat temu, nie miałem pojęcia, jak choroba wpłynie na każdy obszar mojego życia. Chociaż w tamtym czasie mogłem użyć podręcznika przetrwania lub magicznego dżina, aby odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, zamiast tego otrzymałem stare dobre doświadczenie życiowe. Dzisiaj widzę toczeń jako katalizator, który ukształtował mnie w silniejszą, bardziej współczującą kobietę, która teraz docenia małe radości życia. Nauczyło mnie również kilku rzeczy - lub stu - o tym, jak lepiej żyć w przypadku przewlekłej choroby. Chociaż nie zawsze jest to łatwe, czasami wystarczy trochę kreatywności i nieszablonowego myślenia, aby znaleźć to, co działa dla Ciebie.
Oto siedem życiowych trików, które pomagają mi rozwijać się z toczniem.
1. Czerpię korzyści z prowadzenia dziennika
Wiele lat temu mój mąż wielokrotnie sugerował, żebym sporządził dziennik z mojego codziennego życia. Na początku stawiałem opór. Było wystarczająco trudno żyć z toczniem, nie mówiąc już o pisaniu o tym. Aby go uspokoić, podjąłem praktykę. Dwanaście lat później nigdy nie oglądałem się za siebie.
Zebrane dane otworzyły oczy. Mam wieloletnie informacje na temat stosowania leków, objawów, czynników stresogennych, alternatywnych terapii, które wypróbowałem, oraz okresów remisji.
Dzięki tym notatkom wiem, co wyzwala moje płomienie i jakie objawy mam zazwyczaj przed wystąpieniem płomienia. Najważniejszym wydarzeniem w dzienniku był postęp, jaki poczyniłem od czasu diagnozy. Ten postęp może wydawać się nieuchwytny, gdy jesteś w środku rozbłysku, ale dziennik wysuwa go na pierwszy plan.
2. Skupiam się na mojej liście „mogę zrobić”
Moi rodzice w młodym wieku określili mnie mianem „poruszającego i wytrząsającego”. Miałem wielkie marzenia i ciężko pracowałem, aby je osiągnąć. Wtedy toczeń zmienił bieg mojego życia i przebieg wielu moich celów. Jeśli to nie było wystarczająco frustrujące, dodałem oliwy do ognia mojego wewnętrznego krytyka, porównując się do zdrowych rówieśników. Dziesięć minut spędzonych na przewijaniu Instagrama sprawiłoby, że nagle poczułem się pokonany.
Po latach dręczenia się, aby zmierzyć się z ludźmi, którzy nie mieli przewlekłej choroby, zacząłem bardziej skupiać się na tym, co mogłem zrobić. Dziś prowadzę listę „rzeczy do zrobienia” - którą stale aktualizuję - która podkreśla moje osiągnięcia. Skupiam się na swoim wyjątkowym celu i staram się nie porównywać mojej podróży z innymi. Czy wygrałem wojnę porównawczą? Nie zupełnie. Jednak skupianie się na moich umiejętnościach znacznie poprawiło moją samoocenę.
3. Buduję swoją orkiestrę
Żyjąc z toczniem przez 16 lat, studiowałem szeroko znaczenie posiadania pozytywnego kręgu wsparcia. Temat mnie interesuje, ponieważ doświadczyłem następstw niewielkiego wsparcia ze strony bliskich członków rodziny.
Z biegiem lat mój krąg wsparcia się rozrósł. Dziś obejmuje przyjaciół, wybranych członków rodziny i moją rodzinę kościelną. Często nazywam swoją sieć swoją „orkiestrą”, ponieważ każdy z nas ma inne cechy i w pełni się wspieramy. Wierzę, że dzięki naszej miłości, zachętom i wsparciu wspólnie tworzymy piękną muzykę, która przewyższa wszystko, co negatywne życie może nam zarzucić.
4. Staram się eliminować negatywne rozmowy z samym sobą
Pamiętam, że byłem szczególnie twardy dla siebie po diagnozie tocznia. Samokrytyka sprawiała, że czułem się winny, utrzymując moje poprzednie tempo przed diagnozą, w którym paliłem świece na obu końcach. Fizycznie doprowadziłoby to do wyczerpania, a psychicznie do poczucia wstydu.
Poprzez modlitwę - i właściwie każdą książkę Brene Brown na rynku - odkryłem poziom fizycznego i psychologicznego uzdrowienia poprzez kochanie siebie. Dziś, choć wymaga to wysiłku, skupiam się na „mówieniu o życiu”. Niezależnie od tego, czy chodzi o „Świetną robotę dzisiaj”, czy „Wyglądasz pięknie”, pozytywne afirmacje zdecydowanie zmieniły moje postrzeganie siebie.
5. Akceptuję potrzebę wprowadzenia korekt
Przewlekła choroba ma reputację utrudniania wielu planów. Po dziesiątkach straconych okazji i przełoŜonych wydarzeniach w Ŝyciu zacząłem powoli pozbywać się nawyku kontrolowania wszystkiego. Kiedy moje ciało nie było w stanie poradzić sobie z wymogami 50-godzinnego tygodnia pracy jako reporter, przeszedłem na dziennikarstwo niezależne. Kiedy straciłam większość włosów na chemię, bawiłam się perukami i przedłużeniami (i uwielbiałam to!). A kiedy skręcam za rogiem w 40 bez własnego dziecka, zacząłem podróżować drogą do adopcji.
Dostosowania pomagają nam jak najlepiej wykorzystać nasze życie, zamiast czuć się sfrustrowanym i uwięzionym przez rzeczy, które nie idą zgodnie z planem.
6. Przyjąłem bardziej holistyczne podejście
Gotowanie było dużą częścią mojego życia, odkąd byłem dzieckiem (co mogę powiedzieć, jestem Włochem), ale na początku nie nawiązałem połączenia między jedzeniem a ciałem. Po zmaganiu się z intensywnymi objawami rozpocząłem podróż do poszukiwania alternatywnych terapii, które mogłyby działać równolegle z moimi lekami. Czuję, że próbowałem wszystkiego: wyciskanie soków, joga, akupunktura, medycyna funkcjonalna, nawadnianie dożylne itp. Niektóre terapie miały niewielki wpływ, podczas gdy inne - jak zmiany w diecie i medycyna funkcjonalna - miały korzystny wpływ na określone objawy.
Ponieważ przez większość życia miałem do czynienia z nadaktywnymi, alergicznymi reakcjami na pokarmy, chemikalia itp., Przeszedłem testy alergii i wrażliwości pokarmowej od alergologa. Dzięki tym informacjom współpracowałem z dietetykiem i zmieniłem dietę. Osiem lat później nadal wierzę, że czyste, bogate w składniki odżywcze jedzenie daje mojemu organizmowi codzienną dawkę energii, której potrzebuje, gdy radzi sobie z toczniem. Czy wyleczyły mnie zmiany w diecie? Nie, ale znacznie poprawiły jakość mojego życia. Mój nowy związek z jedzeniem zmienił moje ciało na lepsze.
7. Znajduję uzdrowienie w pomaganiu innym
Były sezony w ciągu ostatnich 16 lat, w których toczeń był w moim umyśle przez cały dzień. To mnie pochłaniało, a im bardziej się na tym koncentrowałem - a konkretnie na „a co jeśli” - tym gorzej się czułem. Po chwili miałem dość. Zawsze lubiłem służyć innym, ale sztuczka polegała na nauce, jak to robić. W tym czasie byłem przykuty do łóżka w szpitalu.
Moja miłość do pomagania innym rozkwitła dzięki blogowi LupusChick, który zacząłem osiem lat temu. Dziś wspiera i zachęca ponad 600 000 osób miesięcznie z toczniem i chorobami nakładającymi się. Czasami dzielę się osobistymi historiami; Innym razem wsparcie jest udzielane poprzez słuchanie kogoś, kto czuje się samotny lub mówienie komuś, że jest kochany. Nie wiem, jaki masz specjalny dar, który może pomóc innym, ale wierzę, że dzielenie się nim będzie miało ogromny wpływ zarówno na odbiorcę, jak i na ciebie. Nie ma większej radości niż świadomość, że pozytywnie wpłynąłeś na czyjeś życie poprzez akt służby.
Na wynos
Odkryłem te życiowe triki, podróżując długą, krętą drogą wypełnioną wieloma niezapomnianymi wysokimi punktami i kilkoma ciemnymi, samotnymi dolinami. Każdego dnia coraz więcej uczę się o sobie, co jest dla mnie ważne i jakie dziedzictwo chcę zostawić. Chociaż zawsze szukam sposobów na przezwyciężenie codziennych zmagań z toczniem, wdrożenie powyższych praktyk zmieniło mój punkt widzenia i pod pewnymi względami ułatwiło życie.
Dzisiaj nie czuję już, że toczeń jest na miejscu kierowcy i jestem bezsilnym pasażerem. Zamiast tego trzymam obie ręce na kierownicy i mam zamiar odkryć wielki, wielki świat! Jakie życiowe hacki pomagają ci rozwijać się z toczniem? Podziel się nimi ze mną w komentarzach poniżej!
Marisa Zeppieri jest dziennikarką zajmującą się zdrowiem i żywieniem, szefem kuchni, autorką i założycielką LupusChick.com i LupusChick 501c3. Mieszka w Nowym Jorku z mężem i uratowała rat teriera. Znajdź ją na Facebooku i śledź na Instagramie (@LupusChickOfficial).