Kiedy urodziłam córkę latem 2013 roku, otaczali mnie ludzie i miłość.
W poczekalni czekało wielu przyjaciół i członków rodziny, jedząc zimną pizzę i oglądając 24-godzinne wiadomości. Wchodzili i wychodzili z mojego pokoju - oferując mi wygodę, towarzystwo i (gdy pielęgniarki pozwalały) krótkie spacery po prostokątnym korytarzu - a po porodzie podeszli do mojego łóżka, aby mnie przytulić i przytulić moją śpiącą córeczkę..
Ale niecałe 48 godzin później wszystko się zmieniło. Moje życie (niezaprzeczalnie) się zmieniło, a telefony ucichły.
Teksty „jak się czujesz” ustały.
Początkowo cisza była w porządku. Byłem zajęty karmieniem piersią, drzemką i odbijaniem mojego bardzo upartego dziecka. A jeśli nie mogłem pilnować swojej kawy, jak mógłbym mieć oko na moich przyjaciół? Moje życie toczyło się w 2-godzinnych odstępach… w dobry dzień.
Działałem na autopilocie.
Nie miałem czasu na nic poza „przetrwaniem”.
Jednak po kilku tygodniach cisza stała się przerażająca. Nie wiedziałem, kim jestem - ani jaki to był dzień.
Nieustannie przewijałem media społecznościowe. Oglądałem telewizję bez końca i wpadłem w głęboką depresję. Moje ciało stało się jednym z naszą tanią kanapą IKEA.
Mógłbym - oczywiście - wyciągnąć rękę. Mogłem zadzwonić do mamy lub do teściowej (o pomoc, radę lub uścisk). Mogłem napisać SMS-a do moich dziewczyn lub najlepszego przyjaciela. Mogłam zwierzyć się mężowi.
Ale nie wiedziałem, co powiedzieć.
Byłam nową mamą. Błogosławiona mama. To miały być najlepsze dni w moim życiu.
Poza tym żaden z moich znajomych nie miał dzieci. Narzekanie wydawało się głupie i bezcelowe. Nie zrozumieliby tego. Jak mogliby to zrozumieć? Nie wspominając o wielu moich myślach (i działaniach) wydawało się szalone.
Spędziłam godziny włócząc się po ulicach Brooklynu, wpatrując się w inne mamy, które po prostu to rozumiały. Kto bawił się (i interesował) swoimi nowonarodzonymi dziećmi.
Żałowałem, że nie zachorowałem - nie śmiertelnie, ale na tyle, żeby trafić do szpitala. Chciałem uciec… uciec. Potrzebowałem przerwy. I nie byłam pewna, co bardziej wycierałam, tyłek mojej córki czy oczy. Jak mam to wyjaśnić? Jak mogłem wyjaśnić natrętne myśli? Izolacja? Strach?
Moja córka spała, a ja nie spałem. Patrzyłem, jak oddycha, słuchałem jej oddechu i martwiłem się. Czy wystarczająco ją kołysałem? Czy zjadła wystarczająco dużo? Czy ten mały kaszel był niebezpieczny? Powinienem zadzwonić do jej lekarza? Czy to może być wczesny znak ostrzegawczy SIDS? Czy można było złapać letnią grypę?
Moja córka się obudziła i modliłam się, żeby poszła spać. Potrzebowałem chwili. Minutę. Pragnąłem zamknąć oczy. Ale nigdy tego nie zrobiłem. To błędne koło zostało wypłukane i powtórzone.
I chociaż w końcu otrzymałem pomoc - gdzieś między 12. a 16. tygodniem mojej córki załamałem się i wpuściłem męża i lekarzy - posiadanie jednej osoby w moim życiu mogło zrobić wielką różnicę.
Nie sądzę, by ktoś mógł mnie „uratować” lub ochronić przed brakiem snu lub okropnościami depresji poporodowej, ale myślę, że ciepły posiłek mógł pomóc.
Byłoby miło, gdyby ktoś - ktoś - zapytał o mnie, a nie tylko o moje dziecko.
Oto moja rada dla wszystkich i wszystkich:
- Wysyłaj SMS-y do nowych mam w swoim życiu. Dzwoń do nowych mam w swoim życiu i rób to regularnie. Nie martw się, że ją obudzisz. Chce kontaktu z dorosłymi. Potrzebuje kontaktu z dorosłymi.
- Zapytaj ją, jak możesz pomóc, i daj jej znać, że cieszysz się, że możesz obserwować swoje dziecko przez 30 minut, godzinę lub 2 godziny, aby mogła spać lub wziąć prysznic. Żadne zadanie nie jest zbyt głupie. Powiedz jej, że nie marnuje twojego czasu.
- Jeśli przejdziesz, nie rób tego z pustymi rękami. Przynieść jedzenie. Przynieś kawę. I zrób to bez pytania. Małe gesty mogą wiele zdziałać.
- Jeśli nie pójdziesz, wyślij jej niespodziankę - od Postmates, DoorDash, Seamless lub Grubhub. Kwiaty są urocze, ale kofeina to sprzęgło.
- A kiedy z nią rozmawiasz, nie współczuj - współczuj. Powiedz jej takie rzeczy, jak „to brzmi jak dużo” lub „to musi być przerażające / frustrujące / trudne”.
Bo bez względu na to, czy masz dzieci, czy nie, obiecuję ci to: możesz pomóc swojej nowej przyjaciółce mamie, a ona cię potrzebuje. Więcej niż kiedykolwiek będziesz wiedzieć.
Kimberly Zapata jest matką, pisarką i zwolenniczką zdrowia psychicznego. Jej prace pojawiły się na kilku stronach, w tym w Washington Post, HuffPost, Oprah, Vice, Parents, Health i Scary Mommy - żeby wymienić tylko kilka. Kiedy jej nos nie jest pochowany w pracy (lub dobrej książce), Kimberly spędza swój wolny czas na prowadzeniu organizacji non-profit Greater Than: Illness, której celem jest wspieranie dzieci i młodych dorosłych borykających się z chorobami psychicznymi. Obserwuj Kimberly na Facebooku lub Twitterze.